1z4
http://www.mpp.org.pl/12/12_1.html Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Demokracja w krajach Europy Środkowej Petr Fiala (Uniwersytet T. G. Masaryka w Brnie) PYTANIE, CZY W PRZYPADKU KRAJÓW EUROPY ŚRODKOWEJ, które wyswobodziły się z dyktatury komunistycznej, mamy do czynienia ze normalnymi społeczeństwami demokratycznymi czy też ze społeczeństwami postkomunistycznymi, pojawia się nawet dziś, piętnaście lat po „roku cudów”, jak pod wrażeniem upadku poszczególnych reżimów komunistycznych i końca sowieckiego panowania w tym regionie - nazwał symboliczny rok 1989 brytyjski historyk Timothy Garton Ash. W książce wydanej w roku 1991 pod tym właśnie tytułem Garton Ash nie tylko podjął próbę opisania przebiegu i przyczyn poszczególnych środkowoeuropejskich rewolucji, ale także położył kilka pytań dotyczących przyszłości. Jednym z nich było, czy społeczeństwom środkowoeuropejskim uda się zachować oraz przekazać zachodniej Europie „ukryte skarby”, wśród których wymieniał: „odwagę moralną i integralność intelektualną; wspólnotowość, głębokie przyjaźnie, życie rodzinne; czas i miejsce na poważną dyskusję, muzykę, literaturę bez nieustającego jazgotu charakterystycznego dla naszego rządzonego przez media i opętanego telekomunikacją świata; chrześcijańskie świadectwo w pierwotnej i najczystszej formie; przykładność w stosunkach między ludźmi bardzo różnego pochodzenia, często byłych ideologicznych nieprzyjaciół – czyli etos solidarności.” Czy te „skarby” – pytał wtedy Garton Ash – „nie zostaną zapomniane w pogoni za bogactwem?” Przypominam te słowa, ponieważ dobrze pokazują, że w ocenie społeczeństwa należy się kierować przede wszystkim kryteriami analitycznymi, a nie subiektywnymi obserwacjami. Czy cechy, które Garton Ash przypisywał społeczeństwom środkowoeuropejskim na przełomie lat 80-tych i 90-tych były rzeczywiście ich znakiem szczególnym, który można zachowywać lub przekazywać innym? Dziś już wiemy, że nie. Chodziło wyłącznie o specyficzne cechy alternatywnej subkultury grup opozycyjnych, z którymi głównie stykał się Garton Ash. Co więcej, cechy te nie były rezultatem wolnego wyboru, choć często oznaczały przejaw moralnej integralności i odwagi osobistej. Prowadzić życie kulturalne bez wpływu mediów nie jest moralnym wyborem w społeczeństwie, gdzie żadne swobodne media nie istnieją; podobnie koncentracja na wartościach intelektualnych nie musi być wyrazem wolnej decyzji w warunkach, w których np. nie można prowadzić działalności gospodarczej. W momencie, w którym znikły bariery ograniczające życie społeczne, kulturalne, gospodarcze i polityczne, doszło oczywiście do powstania bardziej skomplikowanej, różnorodnej struktury, a owe „moralne i intelektualne skarby”- o których mówił Ash - stały się częścią o wiele bardziej złożonej rzeczywistości, stając się w ten sposób mniej wyraźnymi. Nie oznacza to, że znikły, ale są teraz bardziej ukryte, poprzez konkurencję z innymi stylami życia, z cechami innych jednostek i grup społecznych – pod tym względem nie ma między środkową i zachodnią Europą żadnych różnic. Garton Ash i inni intelektualiści są być może zawiedzeni, że nie udało nam się zachować i przekazać innym społeczeństwom etosu moralnego, który ich w Europie Środkowej tak zafascynował, oraz że pozwoliliśmy się opanować przez „jazgot mediów” i „pogoń za bogactwem”. Staliśmy się w ten sposób do pewnego stopnia „tacy sami” jak wszystkie pozostałe społeczeństwa demokratyczne. Tylko, że nigdy nie moglibyśmy się stać takim „normalnym” demokratycznym społeczeństwem, gdyby nie doszło do otwarcia przestrzeni społecznej na konkurencję dobrych i złych poglądów, konkurencję kulturalnego, społecznego i gospodarczego kapitału, konflikt różnych stylów życia i ich różnych interpretacji – nie stalibyśmy się społeczeństwem demokratycznym, gdybyśmy konserwowali tylko te aspekty życia, które pewne grupy uważają za wartościowe i dobre. Użyłem słowa „normalne społeczeństwo” i równocześnie poddałem w wątpliwość tezę, że w środkowoeuropejskich społeczeństwach nadal możemy zaobserwować niektóre charakterystyki związane z okresem przejścia od komunizmu do demokracji. Z tego mogłoby wynikać, że na postawione powyżej pytanie trzeba odpowiedzieć, że jesteśmy normalnym, a nie postkomunistycznym społeczeństwem. Uważam jednak, że nie możemy zaakceptować takiej odpowiedzi bez bliższego przyjrzenia się znaczeniu i konotacjom obu pojęć. Społeczeństwo „normalne” czy „postkomunistyczne”? Po pierwsze trudno raczej określić, co kryje się pod pojęciem „normalne społeczeństwo” i zgodnie z
2009-09-01 22:26
2z4
http://www.mpp.org.pl/12/12_1.html Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
jakimi kryteriami można by nazwać w ten sposób jakiś konkretny byt społeczny, w tym przypadku identyczny ze wspólnotą państwowo-narodową. Możemy np. wyjść od przekonania, że różne kulturowe, polityczne i ekonomiczne aspekty życia społecznego są wartościami wymiernymi, które jesteśmy w stanie porównywać. W takim przypadku moglibyśmy określić „normalność” społeczności środkowoeuropejskich np. poprzez badanie opinii ich obywateli w określonych dziedzinach i porównywanie wyników z rezultatami w krajach Europy Zachodniej (przykładem takiej metody jest Eurobarometr). Używając tej metody dojdziemy do wniosku, że relewantne wskaźniki (np. poglądy na instytucje społeczne, stopień nacjonalizmu, stosunek do rodziny itd.) w Europie Środkowej mieszczą się w skali opinii otrzymanych w starszych demokracjach europejskich oraz że nie istnieje jakaś sfera poglądów, która by w zasadniczy sposób wydzielała nasze społeczeństwa ze zbioru państw UE. W tym sensie społeczeństwo Czech czy Polski może się uważać za „normalne”. „Normalność” nie oznacza tutaj jednak osiągnięcie jakiejś granicy czy odległość od jakiegoś ostatecznego celu, bowiem ten w przypadku tak skomplikowanego bytu, jakim jest społeczeństwo, nie da się określić. Poprzez „normalność” możemy wyłącznie rozumieć fakt, że w pewnym zbiorze charakterystyk nie ma większych różnic pomiędzy postkomunistycznymi społeczeństwami środkowoeuropejskimi oraz społeczeństwami demokratycznymi, które nie są postkomunistyczne. Jednak nawet jeśli mówimy w tym kontekście o „normalnym” społeczeństwie, nie oznacza to, że w pewnym sensie nie jest ono równocześnie „postkomunistyczne”. Komunistycznej przeszłości nie da się wykreślić, gra ona nadal dużą rolę nie tylko w pamięci historycznej wspólnoty narodowej, ale jest także częścią dyskursu politycznego i społecznego oraz politycznej codzienności. I tak pozostanie, dopóki na scenie pozostaną osoby związane z okresem komunistycznym. Nie można z tego jednak wnioskować, że predykat „postkomunistyczna” jest decydującą wspólną charakterystyką czeskiego, słowackiego czy polskiego społeczeństwa, który odróżniałby je od innych krajów. Czeskie społeczeństwo jest w takim samym sensie „postkomunistyczne”, w jakim Hiszpania jest „post-frankistowska” a Niemcy „postnazistowskie”. Te wydarzenia historyczne należą do konstytuujących elementów kultury politycznej, ale nie są jej cechą centralną, a tylko jednym z wielu kulturowo-historycznych determinantów współtworzących kulturę polityczną danej wspólnoty. Inaczej mówiąc: różnica pomiędzy społeczeństwem czeskim i irlandzkim (oceniając według jakichkolwiek relewantnych kryteriów) nie jest z pewnością większa od różnicy pomiędzy portugalskim i fińskim czy brytyjskim i włoskim. Postkomunizm nie pełni już roli cechy dominującej w społeczeństwach środkowoeuropejskich, choć może być cechą o dużym znaczeniu. Społeczeństwa Europy Środkowej można więc uważać – na podstawie porównania z innymi państwami w kontekście europejskim – za „normalne demokracje”, cokolwiek by to miało oznaczać. Demokracja w fazie transformacji czy skonsolidowana? Bardziej konkretną odpowiedź otrzymamy, o ile zmienimy trochę zadane uprzednio pytanie i skierujemy naszą uwagę na zagadnienie, czy w przypadku naszych krajów możemy mówić o systemie znajdującym się nadal w fazie transformacji czy też już skonsolidowanym, o demokracji rozwijającej się, czy stabilnej. Z politologicznego punktu widzenia dysponujemy szczegółowymi kryteriami, na których podstawie określa się, w którym momencie dany system można uważać za skonsolidowaną demokrację. Miarą stopnia konsolidacji jest jej realizacja w kilku wymiarach (czy też fazach), przede wszystkim: 1. konsolidacja konstytucyjna, tzn. ustanowienie i działanie w ramach systemu konstytucyjnego; 2. konsolidacja systemu grup interesu i partii politycznych; 3. konsolidacja sytuacji w instytucjach pośrednio uczestniczących w życiu politycznym (np. wojsko, przedsiębiorcy, grupy ekstremistyczne); 4. konsolidacja społeczeństwa obywatelskiego. Za główne indykatory konsolidacji uważa się np. to, czy przynajmniej dwa razy doszło do wyborów parlamentarnych bez użycia przemocy „odgórnej” lub „oddolnej”; czy zmiana władzy jest akceptowana przez polityczne obozy; czy nie istnieje jakiś wyraźniejszy przepływ wyborców lub czy w danym kraju nie działają „duże partie nieprzyjacielskie wobec systemu” i czy „zasady gry” są przyjmowane przez większość obywateli („the only game in town” – jak napisał Juan Linz). W ramach bogatej literatury na temat transformacji znaleźlibyśmy jeszcze wiele innych mniej lub bardziej użytecznych warunków, indykatorów i kryteriów. Nie chcę w tym miejscu powtarzać wnioski, do których doszedłem w moich wcześniejszych publikacjach, pozwolę sobie tylko przypomnieć, że na podstawie aplikacji najczęściej w politologii stosowanych
2009-09-01 22:26
3z4
http://www.mpp.org.pl/12/12_1.html Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
kryteriów konsolidacji już w roku 2001 zdefiniowałem czeski polityczny system jako skonsolidowaną demokrację. I takie jest nadal moje stanowisko. Empiryczno – analityczne oraz porównawcze spojrzenie na Polskę czy Węgry doprowadziłoby nas z pewnością do podobnych wniosków. Musimy sobie jednak zadać pytanie: co to właściwie oznacza, że jakiś system demokratyczny jest skonsolidowany? Nic ponadto, że spełnia on pewne kryteria, które określiliśmy na podstawie doświadczenia pochodzącego z obserwacji już istniejących demokracji. W pewnym sensie chodzi o puste pojęcie, ponieważ w momencie, gdy mamy wolne i sprawiedliwe wybory, wolność słowa, zgromadzeń i zrzeszania się, obywatelstwo inkluzywne oraz alternatywne źródła informacji mamy też – jak stwierdza Robert Dahl – demokrację. Przymiotnik „skonsolidowana” wskazuje tylko na fakt, że w danym systemie mechanizmy demokratyczne są już ustanowione i jakoś działają. Funkcjonująca demokracja musi być skonsolidowana, ale – i tu dochodzimy do ważnego punktu – żaden system demokratyczny nie jest systemem gotowym, a więc ani definitywnie skonsolidowanym czy całkowicie stabilnym. Demokracja, jak napisał czeski filozof Vladimír Čermák, to cel, którego nie można osiągnąć we wszystkich aspektach, ale można zmierzać w jego kierunku. Społeczeństwa demokratyczne są dynamicznymi, rozwijającymi sie fenomenami, które niosą z sobą zjawiska pozytywne i negatywne dla rozwoju demokracji, i niezależnie od tego, czy będziemy je określać przymiotnikiem „skonsolidowane“, „stabilne” czy „rozwinięte”, nic to nie zmieni na fakcie, że społeczeństwa te znajdują się w stanie nieustannej zmiany i są narażone na wiele wewnętrznych i zewnętrznych niebezpieczeństw. Jakość demokracji i jej zagrożenia Pytanie, czy postkomunistyczne społeczeństwo spełnia standardy „normalności” lub „skonsolidowania” posiada oprócz kontekstu nauk społecznych, także swój kontekst polityczny, w którym odpowiedź nie jest już tak jednoznaczna. Z jednej strony kwestia konsolidacji i „normalności” została pozytywnie rozwiązana poprzez wejście państw Europy Środkowej do NATO i Unii Europejskiej, które było poprzedzone przyjęciem przez nasze kraje szeregu warunków politycznych i ekonomicznych. Z drugiej strony często jesteśmy świadkami politycznych deklaracji czy komentarzy, nierzadko z ust reprezentantów państw zachodnioeuropejskich, które mniej lub bardziej wyraźnie sugerują, że stanowiska zajmowane przez państwa środkowoeuropejskie są rezultatem ich małego doświadczenia z demokracją i „niedorozwoju”. Kraje te powinny mieć świadomość owego upośledzenia i nie powinny – jak to bez ogródek określił prezydent Chirac – zmarnować okazji, żeby siedzieć cicho. Uwagi o tym, że Europa Środkowa nie osiągnęła jeszcze wysokich standardów demokracji społeczeństw zachodnioeuropejskich słyszymy np. wtedy, gdy nowe państwa Unii próbują bronić swego interesu narodowego, upierają się przy koncepcji bezpieczeństwa postawionej na współpracy z USA, mają zastrzeżenia do projektu traktatu konstytucyjnego (jak przed rokiem na własnej skórze wypróbowała Polska) czy nawet wtedy, gdy zdecydują się zachować określony poziom opodatkowania. Krótkie doświadczenia z demokracją są używane jako argument w walce politycznej, który ma owe państwa osłabić i zasiać w nich niepewność, a w ten sposób zapewnić sukces interesów narodowych innych krajów. Argumentacja ta staje się środkiem w rywalizacji politycznej – można to zrozumieć, ale nie można zaakceptować. Przy próbie analizy kontekstu politycznego dojdziemy do wniosku, że nie posiadamy żadnych wystarczających metod, które umożliwiłyby porównanie jakości demokracji i że nawet doświadczenia historyczne nie potwierdzają, że sama długość istnienia instytucji demokratycznych czyni określony system lepszym a jego żądania bardziej godnymi rozpatrzenia. Dłuższy okres ewolucji demokratycznej z pewnością przyczynia się do umocnienia niektórych wzorów polityczno – kulturalnych i może prowadzić do większej odporności takiej demokracji na zagrożenia, nie jest jednak żadną gwarancją jej jakości. Kryzys i transformacja ustrojowa w „starszych” demokracjach we Włoszech czy Austrii w latach dziewięćdziesiątych, czy niemożność rozwiązania konfliktu w Irlandii Północnej w najstarszej europejskiej demokracji to tylko najbardziej widoczne przykłady. Długa tradycja demokratyczna nie jest też gwarancją na rozliczenie się z problematyczną przeszłością, jak dowodzi przykład Austrii czy Szwajcarii. Dlatego argument większych doświadczeń z demokracją nie daje reprezentantom żadnego państwa uprawnień, do przedstawiania swoich interesów jako bardziej moralnych czy lepszych. Nowe państwa UE z Europy Środkowej są dziś rozwiniętymi społeczeństwami demokratycznymi i dlatego ich interesy są dla Europy tak samo wartościowe i jak interesy innych graczy na scenie politycznej.
2009-09-01 22:26
4z4
http://www.mpp.org.pl/12/12_1.html Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Cała dyskusja o „normalnych”, stabilnych czy skonsolidowanych demokracjach ma w tle jeszcze jedne ważny problem, tj. możliwość powstania zagrożenia dla rozwoju demokracji i umiejętność poszczególnych wspólnot politycznych czy narodowych stawiać tym ryzykom czoła demokratycznymi metodami. Jeżeli w naszych rozważań wyjdziemy od założenia, że społeczeństwa środkowoeuropejskie są skonsolidowanymi demokracjami, które nie różnią się zasadniczo od społeczeństw Europy Zachodniej (za wyjątkiem długości istnienia instytucji demokratycznych), możemy też stwierdzić, że posiadają podobne środki obrony własnej. Jako dowód można by było użyć porównania reakcji na pewne zjawiska polityczne: np. sposób absorpcji partii populistycznych, radykalnych czy wręcz anty-systemowych nie różni się zasadniczo w krajach postkomunistycznych i pozostałych państwach kontynentalnej Europy. Dlatego uważam, że prawdziwe groźby dla społeczeństw środkowoeuropejskich nie pochodzą z wnętrza systemu – choć oczywiście muszą nas niepokoić zjawiska takie jak łączenie władzy politycznej z kontrolą nad aparatem represji czy brak kontroli nad tym aparatem (aluzja do „afery podsłuchowej”, w której czeski premier i były minister spraw wewnętrznych Stanislav Gross został oskarżony o używanie policji do kontrolowania działań opozycji – przyp. tłum.). Niewątpliwie chodzi o działania, których nie można zaakceptować, a z punktu widzenia współczesnego rozumienia demokracji także o działania niedemokratyczne, jednak nie oznaczają one autentycznej groźby dla systemu demokratycznego. Ryzyka zagrażające demokracji powinniśmy raczej dostrzegać w pewnych fenomenach natury globalnej niż w konkretnych wydarzeniach w poszczególnych państwach narodowych. Chodzi mi np. o swoistą medializację polityki, która zmienia ją w element pop-kultury; o wymóg bezwzględnej poprawności politycznej, która ogranicza wolność słowa i artykulacji własnych poglądów; rosnące wymogi bezpieczeństwa i zabezpieczenia (w najszerszym znaczeniu tego słowa, łącznie np. z zabezpieczeniem zdrowotnym), które poddają w wątpliwość zasady wolności indywidualnej i odpowiedzialności; używanie różnych metod kontroli opartych na nowych technologiach informatycznych, które oznaczają coraz wyraźniejsze dobrowolne ograniczanie sfery prywatnej i łamanie prawa na ochronę własnej tożsamości; czy o zmieniającą się strukturę demograficzną społeczeństw europejskich – żeby wspomnieć tylko niektóre z nich. W związku z procesami integracyjnymi i globalizacyjnymi rozwój demokratyczny może być zagrożony na podstawie wspólnego czy analogicznego rozwiązywania problemów oraz na podstawie wspólnych reakcji na impulsy społeczne, ekonomiczne czy kulturowe. Demokracji zazwyczaj nie zagrażają zjawiska, co do których panuje ogólne przekonanie, że są zagrożeniem, na razie potrafimy bowiem stwarzać ochronne czy integrujące mechanizmy, które eliminują większość z rozpoznanych zagrożeń. Groźbę dla demokracji stanowią raczej idee i fenomeny, które w swojej pierwotnej formie uważane są przez najważniejsze grupy społeczne za pozytywne i stają się częścią kultury politycznej bez dostatecznej refleksji nad ryzykami, które przynoszą. Dla demokracji ważne są nie tylko instytucje i procesy, ale także wola do zachowania demokratycznych mechanizmów. Mechanizmów przypadku, że owa wola zostałaby osłabiona z powodu idei, które będą zapewne sprawiać wrażenie dobrych i niezbędnych, oznaczać to będzie autentyczne zagrożenie. Proces ten nie będzie jednak przebiegać w poszczególnych państwach narodowych w izolacji – choć pozostają one nadal jedynymi działającymi systemami demokratycznymi – ale będzie się rozwijał w coraz bardziej zintegrowanej metakulturze politycznej państw demokratycznych. Tzw. „postkomunistyczne” kraje Europy Środkowej stały już częścią tych ogólnych procesów i są wystawione na wspólne ryzyko. Natomiast one same nie stanowią już zagrożenia dla demokracji, ponieważ są tak samo dobrymi (czy złymi) państwami demokratycznymi jak inne kraje europejskie. Petr Fiala Powyższy wykład został wygłoszony na konferencji „15 lat po rewolucji” zorganizowanej w czeskim Senacie przez „CEVRO – Akademię Konserwatywno-Liberalną” w Pradze 3. 11. 2004.), tłum. Maciej Ruczaj
2009-09-01 22:26