Home
Zimne serce odchodzi Artykuły
© by Charaktery
Nr 11/2004 str 27-28 Michał Gumowski Metoda ustawień rodzinnych Berta Hellingera bywa pomocna, ale zastosowana przez niepsychoterapeutów może być groźna jak brzytwa w rękach małpy.
Na sali siedzi kilkadziesiąt osób. Obserwują scenę, na której skromnie ubrany starszy pan wypytuje młodą kobietę o jej życie. Ona wybiera z tłumu osoby, które w czasie terapii zastąpią jej prawdziwą rodzinę. Ustawia je według uznania. Starszy pan przygląda się tej „rodzinie”. Po chwili zaczyna przestawiać jej członków. Wypytuje ich o odczucia. Jednym jest ciasno, innym kołaczą serca. Po zmianie ustawienia czują się lepiej. Klientka zaczyna płakać, obejmuje „babcię”. Odczuwa zaległą żałobę po zmarłym dziecku. Szamaństwo? Seans spirytystyczny? Nie, mowa o ustawieniach rodzinnych wykonywanych przez Berta Hellingera. Milena Karlińska, certyfikowana psychoterapeutka Sekcji Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, wykorzystująca w swojej pracy terapeutycznej metodę ustawień systemowych, mówi: „Sama jestem osobą racjonalną i krytyczną. Rozumiem więc, że komuś, kto zna ustawienia jedynie z opowiadań albo z pobieżnej obserwacji, mogą się one wydać czymś dziwnym czy niewiarygodnym. Reprezentanci mogą doświadczać silnych emocji bądź objawów somatycznych. Można zostać obsadzonym w roli torturowanego przez hitlerowców dziadka lub w roli esesmana mordercy i przeżywać ich uczucia. To zjawisko odwzorowywania przeżyć innych ludzi nazywane jest wiedzącym polem. Nie jest jasne, w jaki sposób reprezentanci zyskują dostęp do doznań osób, których przecież nie znali”. W roli torturowanego dziadka Czym są ustawienia systemowe? Czy coś je łączy z terapią systemową? W wywiadzie dla „Charakterów” (nr 5/2004) Marek Wilkirski powiedział: „Terapia Berta Hellingera należy do terapii systemowych w takim sensie, że przygląda się problemowi pacjenta w kontekście systemu rodzinnego. Jest to jednak nowy, fenomenologiczny kierunek i nie powinno się utożsamiać go z wcześniejszymi podejściami systemowymi. System rodzinny rozumiany jest szerzej: w zaburzeniu pewnych reguł »pierwotnego porządku« rodzinnego upatruje się źródeł problemów, a interwencje sięgają często kilku pokoleń wstecz”. Bert Hellinger uznawany jest za twórcę metody ustawień rodzinnych. Studiował teologię i pedagogikę, a także psychologię, choć nie otrzymał dyplomu psychologa. Przez 25 lat był w zakonie, z czego 16 spędził na misji u Zulusów. Po opuszczeniu zakonu kształcił się w dziedzinie psychoanalizy. Opublikował ponad 30 książek na temat swojej metody ustawień rodzinnych, w Polsce ukazały się do tej pory: „Dlaczego właśnie ja?”, „Listy terapeutyczne”, „Praca nad rodziną”, „Terapia systemowa Berta Hellingera”, „Miłość szczęśliwa”. Ciekawym może wydać się fakt, że Hellinger mieszka w willi, która niegdyś należała do Adolfa Hitlera. Chętnie fotografuje się na jej tle. Heiko Ernst, redaktor naczelny „Psychologie Heute”, twierdzi, że Hellinger kupił dom Hitlera w Obersalzbergu. Wilkirski zaprzecza: „Nie kupił, tylko wynajął na czas remontu swego domu”.
W latach 2001–2003 Polski Instytut Ericksonowski zorganizował w Polsce program szkoleń z ustawień systemowych. Obecnie trwają dwa kolejne dwuletnie szkolenia. Skąd takie zainteresowanie ustawieniami Hellingera? Czy jego metoda jest skuteczna? Karlińska mówi: „Metoda ustawień może przynieść wymierną poprawę w życiu. Sama spotkałam się z przypadkiem osoby dotkniętej dziedziczną chorobą nerek, której po ustawieniach zatrzymały się objawy”. Terapeuta, pragnący zachować anonimowość, stwierdza: „W metodzie Hellingera jest wiele rzeczy, których nie akceptuję, ale też wiele, które mnie zachwycają. Odkąd ją stosuję, mam znacznie mniej pieniędzy, ale jestem o wiele skuteczniejszym terapeutą, niż byłem”. Ustawienie i poruszenie Wydać się może, że metoda Hellingera ma same zalety. Czy rzeczywiście? Karlińska uważa, że „ta metoda jest niezwykle pomocna. Ale w rękach ludzi niebędących profesjonalnymi psychoterapeutami może być tak groźna jak brzytwa w rękach małpy”. Dlaczego? Zdaniem Karlińskiej w czasie terapii znaczna część uczestników doświadcza silnych emocji. „Poruszenie takie może być obecne przez dłuższy czas po skończeniu ustawienia. Niewykluczone jest pojawienie się depresji, podobnie jak wskutek wielu innych metod psychoterapeutycznych. Dlatego odpowiedzialny terapeuta powinien wiedzieć, kiedy odmówić niektórym pacjentom udziału w ustawieniach. A każdemu, kogo przyjmuje do grupy, zapewnić możliwość pomocy psychoterapeutycznej”. Czy wiedzą o tym osoby, które w magazynie dla różdżkarzy zamieszczają ogłoszenia o ustawieniach w domu kultury? Czy mają uprawnienia do prowadzenia takiej terapii? Karlińska wyjaśnia: „Osób spełniających niemieckie kryteria jest w Polsce nie więcej niż dwadzieścia. Jednak niemieckie stowarzyszenie nie wymaga od swoich terapeutów wykształcenia psychologicznego czy lekarskiego. Potencjalny uczestnik ustawień powinien zatem szukać psychoterapeuty certyfikowanego przez liczące się stowarzyszenia psychoterapeutyczne lub przynajmniej będącego członkiem Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, towarzystw psychoanalitycznych czy Gestalt, który przeszedł co najmniej dwuletnie przeszkolenie w metodzie Hellingera. »Ustawiaczy« będących certyfikowanymi psychoterapeutami jest w Polsce około dziesięciu. Będących wyszkolonymi psychoterapeutami zapewne około trzydziestu, może czterdziestu”. Niepokoić może brak regulacji prawnych w zakresie terapii metodą ustawień systemowych. Polscy zwolennicy metody Hellingera złożyli wniosek o utworzenie sekcji ustawień systemowych w Polskim Towarzystwie Psychologicznym. Niestety Towarzystwo odmówiło. Małgorzata Toeplitz-Winiewska, prezes PTP, odpowiada: „Ta terapia jest wąską metodą, kontrowersyjną, sam autor, to znaczy Hellinger, podkreśla, że nie jest to technika psychologiczna. Sekcje w ramach Polskiego Towarzystwa Psychologicznego tworzone są dla nurtów terapeutycznych. Nie chcemy tworzyć sekcji dla każdej techniki”. Warunek posiadania określonych uprawnień zwiększyłby wiarygodność osób wykonujących ustawienia metodą Hellingera. Jednak dla wielu osób sam Bert Hellinger nie jest wiarygodny. Niemieckie czasopismo „Die Zeit” (nr 35 z 21 sierpnia 2003 roku) zarzuca mu, że w nieodpowiedzialny sposób stosuje metodę: „Para żyjąca w separacji chciała ustalić, z którym z małżonków powinny pozostać dzieci. Mężczyzna i kobieta stanęli na scenie. Hellinger spojrzał na ustawienie i wskazując mężczyznę, powiedział: »Tu siedzi miłość«. A do kobiety rzekł: »Tu siedzi zimne serce!«. Potem zwrócił się do publiczności: »Dzieci nie są bezpieczne przy kobiecie. Należą do mężczyzny«. Chwilę później skomentował reakcję klientki: »Kobieta odchodzi. Nie zniesie już nic więcej. Może to oznaczać także śmierć«. Kobieta bez słowa opuściła salę. (...) Dzień po terapii Hellingera odebrała sobie życie”. Wilkirski, jeden z polskich prekursorów ustawień rodzinnych, tak komentuje tę informację: „W każdym rodzaju terapii zdarzają się niepowodzenia, które nieraz kończą się samobójstwem. Hellinger pracuje publicznie, przez co staje się łatwym obiektem ataków”. Stop, dalej nie idę Jednak Niemieckie Towarzystwo Terapii Systemowej i Rodzinnej (DGSF) krytykuje zachowanie Hellingera: „Swoje koncepcje i interpretacje prezentuje z absolutną pewnością, która ogranicza autonomię pacjentów. Wydaje się zabiegać o podziw dla swojej osoby. Prowadzi to do aury bezkrytycyzmu, która nie daje się pogodzić z oczywistością terapii systemowej. Dlatego kierownictwo DGSF życzy sobie, by terapeuci i doradcy systemowi krytycznie i z uwagą podchodzili do zachowania Berta Hellingera”. Bogdan de Barbaro, psychiatra i psychoterapeuta, twierdzi, że wątpliwości natury etycznej budzi u niego „wrażenie, że u Hellingera o wyborze kierunku pracy terapeutycznej w większym stopniu decyduje jego »przedwiedza« i intuicja, a w mniejszym sam pacjent i jego świadome współdziałanie”. Czy rzeczywiście pacjent nie może wpływać na przebieg terapii? Wilkirski odpowiada: „I tak, i nie. Pacjent świadomie przychodzi, ustala z terapeutą kontrakt i decyduje, co z ostatecznego efektu pracy uzna dla siebie za istotne. Może oczywiście w każdej chwili powiedzieć: »Stop, dalej nie idę«. Jednak praca nad obrazem ustawionym początkowo przez pacjenta dokonuje się bez jego udziału, pozostaje on zwykle w pozycji
obserwatora. Jest to oczywiście bardzo różne od innych metod psychoterapii i wynika z założenia, że poprzez bezstronnych reprezentantów zyskujemy dostęp do głębszego zrozumienia dynamiki działającej w rodzinie pacjenta, nieraz na przestrzeni kilku pokoleń”. Niedokończona żałoba De Barbaro dostrzega w metodzie Hellingera dobre strony: „To, co mi się podoba w jego podejściu, to umiejętność docierania do istotnych problemów pacjenta oraz podejmowanie wątku niedokończonej żałoby”. Podobne wrażenie wywarł Hellinger na niemieckim Towarzystwie Terapii Systemowej. Towarzystwo to zaleca jednak terapeutom wykorzystującym metodę ustawień zachowanie podstawowych zasad systemowych, tzn. neutralności wobec osób i idei, przedstawiania własnych wypowiedzi w formie hipotez, traktowania ustawień jako części dłuższego procesu terapii systemowej. Zaleca też, by ustawienia prowadzili tylko terapeuci, którzy ukończyli kształcenie w terapii systemowej i posiadają ugruntowaną wiedzę praktyczną. Sprzeciwia się, jako nieetycznym, ustawieniom w większych grupach. Karlińska twierdzi, że optymalna grupa do ustawień powinna liczyć około trzydziestu uczestników. Biorąc pod uwagę nowość metody ustawień rodzinnych w Polsce, autorytarną osobowość Berta Hellingera, uboczne skutki niewłaściwego użycia jego metody, niewielką liczbę godnych zaufania terapeutów posługujących się nią, a także brak regulacji prawnych co do jej stosowania, potencjalnym klientom należy zalecić ostrożność w wyborze terapeuty i przypomnieć o niepożądanych efektach, jakie przynieść może niewłaściwe zastosowanie tej metody. © by Charaktery
© 2003-2004 Hellinger Polska
Stopka | Kontakt