BAJKI – skrypty Jakob Robert Schneider / Brigitte Gross, Ach jak dobrze, że to wiem. Baśnie i inne opowieści w terapii systemowo-fenomenologicznej. © by Jakob Robert Schneider 2000 Książka dopiero w tłumaczeniu – ukaże się w II poł 2007 W cztery oczy Ja i mój mąż Jakob byliśmy w 1980 na kursie u Berta Hellingera i zachwyciliśmy się jego pracą. Wtedy Bert nie pracował jeszcze z ustawieniami, lecz przede wszystkim z analizą transakcyjną, względnie skryptami i terapią pierwotną. Na nas zadziałało wtedy raczej tło, jego postawa poza oczywistymi interwencjami. Wtedy Jakob pracował z młodzieżą, a ja w poradnictwie szkolnym. Po pierwszym kursie było dla nas jasne, że ten rodzaj pracy rzeczywiście wyzwala. Oto ktoś patrzy na głębszy sens problemów i cierpienia i próbuje znaleźć z klientem rozwiązanie wystrzegając się wartościowania. Bez chęci posiadania racji, bez mędrkowania, bez problematyzowania. Potem doszła jeszcze praca z ustawieniami. Wtedy nazywało się to analizą skryptów zorientowaną systemowo. Bardzo nam ten rodzaj pracy odpowiadał i najchętniej przejęlibyśmy do naszego poradnictwa. Wtedy nie mieliśmy możliwości pracy w grupach i stąd ustawienia przy pomocy figurek powstały prawie przypadkowo. A było tak: Jakob przyszedł, to musiało być w roku 1983 albo 1984, do domu z poradni małżeńskiej i opowiadał mi o pewnym przypadku. Na ziemi leżały rozrzucone figurki playmobil naszego syna. Jakob wziął te figurki i zaczął ustawiać tę rodzinę, przesuwać figurki, i snuć rozważania. Kiedy się temu przyjrzał, powiedział: a właściwie, skoro tutaj to robię, mógłbym przecież to tak samo wypróbować w poradni. Potem wziął figurki, którymi nasz syn już się nie bawił, i wykorzystał w poradni. Ja też myślałam, że figurki mogłyby być wielką pomocą w poradnictwie szkolnym. Jednak miałam wątpliwości, jak zareagują rodzice i uczniowie, ponieważ w poradnictwie szkolnym nie wolno uprawiać terapii. Figurki nosiłam przy sobie trzy lata, ale ich nie używałam. Potem, pewnego dnia, przyszła matka ze swoim synem wagarowiczem. Podczas rozmowy z nią miałam wrażenie, że brakuje mi czegoś ważnego, żeby zrozumieć problem. Poprosiłam matkę, żeby ustawiła rodzinę za pomocą figurek. Opisałam ten przykład dokładnie w książce „Dziecko w
potrzebie i dziecko w miłości": Przyszła do mnie po poradę matka, ponieważ jej syn często wagarował. Najpierw powiedziała: „Właściwie nie umiemy sobie tego w ogóle wyjaśnić. Przypuszczalnie syn wagaruje, ponieważ często tak się kłóci z bratem, że zamykają przed sobie przed nosem drzwi od swoich pokojów. Prawdopodobnie wagaruje, żeby mieć przedpołudniem trochę spokoju, gdy nie ma brata". Wypytywałam ją trochę, czy coś się wydarzyło między rodzeństwem lub czy coś poza tym stało się w rodzinie. Ale kobieta na wszystko miała zawsze tylko „nie". „U nas jest wszystko w porządku. Małżeństwo jest dobre, traktujemy dzieci równo, nic tam nie było". Ale zauważyłam w rozmowie, że brakuje mi jakiejś istotnej informacji. Kobieta mnie nie okłamuje, ale nie może czegoś powiedzieć, mimo że to coś wisi w powietrzu. I wtedy właściwie bez zastanowienia powiedziałam: „Muszę mieć obraz tego, co pani syn naprawdę robi, czy mogłaby pani ustawić siebie, swojego męża, starszego syna i swojego młodszego syna". Na co ona powiedziała „dlaczego nie, co mam robić?" Wtedy wzięłam laleczki playmobila i powiedziałam, „to jest pani mąż, to jest pani, to są synowie, proszę ustawić je wzajemnie do siebie". I to było bardzo pouczające, ponieważ kobieta ustawiła starszego syna bardzo blisko siebie, właściwie na miejscu, które należało się jej mężowi. Jej mąż stał naprzeciw, a obok niego stał młodszy syn i obaj patrzyli na zewnątrz. Na podstawie tego obrazu powiedziałam tylko: „Droga pani, gdy się temu przyglądam, między panią i mężem, działa napięcie, a dzieci są wciągane w wasze sprawy. Zabiorę dzieci z tego miejsca, żeby mogły być po prostu dziećmi". I chciałam obu synów ustawić obok rodziców. Gdy ustawiałam figurki obok siebie, ona powiedziała: „nie, oni nie mogą stać obok siebie!" i rozstawiła ich tak, że było wolne miejsce między nimi. Mówię: „Czy kogoś brakuje wśród dzieci? Czy było jeszcze inne dziecko?" W tym momencie zmieniła się twarz tej kobiety, strasznie posmutniała, a ja powiedziałam: „Jeśli pani chce, to może mi powiedzieć, ale jesteśmy tu w poradni szkolnej. Jeśli pani nie chce powiedzieć, to zostawmy to. Ale myślę, że to jest powód, dlaczego synowie się kłócą". I wtedy ona powiada: „tak, ma pani rację, między mną i mężem jest napięcie. Trzy lata temu wyprowadziłam się z dziećmi a potem wróciłam" - chociaż poprzednio mówiła, że małżeństwo jest dobre. A ona sama ciągnęła dalej: „dlaczego to zapomniałam?" - I wtedy powiedziała nagle: „tak, jest jeszcze jedno dziecko. Byłam w siódmym miesiącu ciąży i dostałam infekcji, musiałam iść do szpitala, a mój mąż musiał zdecydować: moje życie albo życie dziecka. On się zdecydował przeciwko naszej córeczce".
Spojrzałam na nią i powiedziałam: „Jeśli pani pozwoli, powiem pani po prostu coś: to jest ból, który siedzi w pani jeszcze bardzo głęboko. A pani jest zła na swojego męża". „Tak", odpowiedziała „nie wolno mu było tego zrobić". Przeszłam wtedy na wizualizację i pomogłam jej wewnętrznie zobaczyć, jak raz jeszcze trzyma w ramionach swoje dziecko, żegna się, i dziękuje dziecku za to, że żyje. Kobieta robiła wrażenie uwolnionej. I tak po raz pierwszy ustawiałam za pomocą figurek playmobila. Nie mówiliśmy w ogóle o jej synu. Poszła sobie, a potem wkrótce do mnie zadzwoniła, ponieważ jej mąż chciał się też umówić na rozmowę. Oni po raz pierwszy rozmawiali ze sobą o tej sytuacji. Matka w sobotę wieczorem nakrywając stół dodatkowo postawiła talerz dla córki. Synowie jak to zobaczyli pytali, czy babcia znów ma przyjechać, i wtedy ona opowiedziała im o ich siostrze. Od tego momentu bracia już się nie kłócili. Mąż przyszedł na rozmowę, i w trakcie rozmowy jasny stał się powód, dlaczego jego syn wagarował. Ojciec ojca trafił do więzienia, do aresztu śledczego, i popełnił tam samobójstwo. Rodzice nie opowiadali o tym nigdy dzieciom. Zawsze mówili, że dziadek zmarł na serce. Ojciec opowiedział w trakcie spotkania, że jego syn wagarując często siedział w piwnicy na węgiel - pomyślałam sobie, jak w więzieniu - i że ojciec bał się, że chce się zabić. Omówiłam z nim to, jak takie wydarzenia działają i jaki mają wpływ często poprzez pokolenia. Zrozumiał to natychmiast i po naszej rozmowie opowiedział synowi, co rzeczywiście stało się z jego dziadkiem. On sam poszedł po raz pierwszy na grób ojca. Potem badał historię rodziny i odkrył, że jego ojciec, a więc pradziadek chłopca, był przypuszczalnie mordercą. W Monachium był bardzo szanowany, nazwano jego imieniem ulicę, zastrzelił mężczyznę, rzekomo w obronie własnej. Ale był to ponoć jego rywal. Wilfried De Philipp: Takie przeżycie jest niezwykłym impulsem do tego rodzaju pomocy. Gdy tak złożone procesy dają się uruchomić i doprowadzić do uwolnienia za pomocą skromnych środków. Sieglinde Schneider: W sumie ta para była u mnie trzy razy! Wilfried De Philipp: Bert wtedy nie przywiązywał wagi do pracy indywidualnej za pomocą ustawień rodzinnych. Sieglinde Schneider: Kiedyś przy kawie Bert powiedział, że ustawienia rodzinne możliwe są tylko w grupach. I że inaczej to nie da rady. Miałam szczęście, że wtedy mogłam już odwołać się do pozytywnych doświadczeń w poradnictwie szkolnym. Dla mnie było jasne, że za pomocą tych figurek można uwidocznić wewnętrzne obrazy, które nosi
osoba szukająca pomocy, i dzięki temu dać przestrzeń jej duszy. Oczywiście praca w grupie i praca indywidualna mają różną intensywność. Jednak wtedy najtrudniejszym pytaniem dla nas było, czy wolno łączyć klasyczne poradnictwo szkolne z pracą za pomocą ustawień. Dla mnie było jasne, że prowadzę w szkole tylko poradnictwo a nie terapię. Ale uznałam to za bardzo pomocne, gdy dzięki ustawieniom z pomocą figurek rodzice i ja otrzymywaliśmy obraz trudnej sytuacji dziecka i dzięki przestawieniu i wyobraźni mógł powstać nowy obraz, który był dla dziecka pomocny. Dalsze kroki pozostawały oczywiście zastrzeżone dla samych rodziców. Z czasem stało się jasne, że za - jak ja oceniam - osiemdziesięcioma procentami problemów szkolnych dzieci tkwią zupełnie inne zakłócenia. Dzięki obrazom z figurkami to inne stawało się bardziej widoczne. Na przykład u wielu dzieci z zaburzeniami koncentracji pytałam tylko: „Dokąd patrzy dziecko?" Jeśli wtedy matka mówi dla przykładu, że rozstała się z mężem, pytam dalej: „Czy chłopiec ma jeszcze kontakt ze swoim ojcem?" „Nie, dzięki Bogu, bo to by go tylko obciążyło, i odkąd nie ma ojca, jest nam dużo lepiej". Wtedy powiadam: „dziecko potrzebuje ojca". „Nie, w przypadku mojego syna jest lepiej, że nie ma kontaktu, kontakt by przeszkadzał". Wtedy mówię: „Czy pani się zgadza, ustawić siebie, ojca dziecka i swojego syna". A matka wtedy tak ustawia, że syn patrzy w kierunku oddalonego, postawionego na brzegu stołu ojca. Stąd mogę powiedzieć: „proszę spojrzeć, dokąd patrzy pani syn?" A ponieważ ona tak ustawiła i mogła sama jasno to zobaczyć, może to łatwiej przyjąć, że jej syna ciągnie do ojca i że przypuszczalnie dlatego nie mógł się koncentrować, ponieważ wewnętrznie stale był zajęty brakującym ojcem i kontakt z nim dobrze by mu zrobił. Sieglinde Schneider obchodzi dziś 60 urodziny. Najserdeczniejsze życzenia od www.hellinger.pl ! Z Sieglinde Schneider rozmawiał Wilfried De Philipp Pani Sieglinde Schneider przyjedzie do Polski i poprowadzi dwudniowy warsztat 19 października 2006. Zapraszamy! Oczywiście będzie jej towarzyszył mąż, Jakob Schneider, który także poprowadzi warsztat dla par. Sieglinde Schneider obchodzi dziś 60 urodziny. Najserdeczniejsze życzenia od !Z Sieglinde Schneider rozmawiał Wilfried De PhilippPani Sieglinde Schneider przyjedzie do Polski i poprowadzi dwudniowy warsztat 19 października 2006. Zapraszamy! Oczywiście będzie jej
towarzyszył mąż, Jakob Schneider, który także poprowadzi warsztat dla par.
Historie rodzinne Historie rodzinne i uwikłania, które się w nich zdarzają, można podzielić na dwa duże obszary tematyczne: historie mówiące o relacjach międzyludzkich oraz historie opowiadające o wydarzeniach. W historiach relacji międzyludzkich chodzi o wzajemne relacje między mężczyzną a kobietą, rodzicami a dziećmi, rodzeństwem i członkami rodziny. W historiach mówiących o wydarzeniach na pierwszym planie znajdują się zdarzenia losu, które dotykają rodzinę, jak na przykład wczesna śmierć, nieszczęśliwe wypadki, utrata majątku, krzywda, szaleństwo i tym podobne. Wydarzenia oczywiście mają zawsze wpływ na relacje. Ale nie wszystkie wydarzenia są skutkiem określonych relacji, lecz też zdarzeń, które jak gdyby z zewnątrz wdzierają się do rodziny w niedobry sposób. W poszukiwaniu tego, do czego w rodzinach odnoszą się historie literackie, trzeba raz szukać raczej osób i ich wzajemnych stosunków, a innym razem raczej wydarzeń. Na przykład w Pippi Pończoszance nie pyta się o to, co się jej przydarzyło podczas licznych przygód, lecz o to, kogo brakuje: a mianowicie matki, lub patrzy się na relację, jaką Pippi ma ze swoim ojcem. Musi ona bowiem pomagać ojcu wyjść z tarapatów, choć przecież to ojciec powinien pomagać dziecku. W innych historiach bardzo wyraźnie na pierwszym planie znajduje się jakieś wydarzenie, na przykład gdy bohater w Szczęśliwym Jasiu oddaje wszystko i traci to, co posiada. Albo gdy Max i Moritz zostają przepuszczani przez młyn, zapytamy: jakie dziecko lub jakie dzieci spotkało coś złego. Historie rodzinne a baśnie W wielu historiach wydarzenia i stosunki rodzinne są ściśle ze sobą powiązane. W Jasiu i Małgosi punktem wyjścia historii jest wielka bieda. Ponieważ ojciec nie przynosi do domu dość jedzenia, matka wysyła dzieci, żeby przynajmniej rodzice przeżyli. Gdy ktoś wymienia tę historię, wtedy można zapytać zarówno o to: „Jakie dzieci musiały wcześnie odejść z domu?", jak też: „W której rodzinie była taka wielka bieda, że dzieci musiały wcześnie odejść z domu?". Chcielibyśmy przytoczyć przypadki wzięte z kontekstu terapeutycznego, w których widać wyraźnie odpowiedniość między
historiami rodzinnymi a baśniami. Trzymaliśmy się przede wszystkim popularnych baśni, które często są wymieniane w odpowiedzi na pytanie o skrypt. Oddają one też spektrum losów, o które chodzi najczęściej w psychoterapii i w poradnictwie: o relacje między mężczyzną a kobietą, rodzicami a dziećmi i skutkami nieszczęścia i winy. Podstawowe okoliczności, które działają w losach, są nieliczne. Historie żywotów, które z tego wynikają i ich literackie odpowiedniki, są niewyczerpane. Mimo zdolnościach naszego ducha odkrywania w wydarzeniach i interpretacjach naszego życia powtarzających się wzorców i struktur, psychoterapia pozostaje metodą odnoszącą się zawsze do jednostki i jej rodziny. Dlatego pomoc, której można udzielić w potrzebie - zarówno psychicznej, jak też duchowej - zawsze będzie niepowtarzalna i nowa. Jednocześnie nieskończona wielość porządkuje się w duszy - jako polu działania czegoś większego i nas ogarniającego - w dającą się przeżyć i poznać pełnię. Gdy mnie pocałujesz Związek pary żyje dzięki wzajemnemu dawaniu i braniu z miłością. To dawanie i branie odnosi się do bycia mężczyzną i bycia kobietą, a więc przede wszystkim do wymiany seksualnej. Ale rozciąga się ono także na wymianę w rzeczach materialnych i na wspólną troskę o dzieci. A chodzi w tej wymianie i w tym byciu razem o to, żeby wziąć siebie i partnera takim, jaki on jest, z jego określonym losem i z określoną rodziną pochodzenia. Mężczyzna i kobieta patrząc sobie w oczy, patrzą sobie wzajemnie w duszę, świadomi są swych różnic i tego, co wspólne. I czują, że ciągnie ich do siebie wzajemnie i pragną się wspólnie rozwijać. W wielu rodzinach związek pary został zakłócony. Czasami od samego początku nie płynie miłość, czasami wygasa z biegiem czasu. Często więź jednego lub obu partnerów z rodziną pochodzenia pozostaje tak silna, że lojalność w związku z partnerem zostaje postawiona na dalszym miejscu. Czasami partner bierze tylko, a nie daje, lub daje z obowiązku, ale nie bierze nic od drugiego. Oczywiście powstają zranienia w związku wynikające na przykład z niewierności lub zazdrości. A poza tym często przychodzą zrządzenia losu, które przerastają wolę lub siły pary do wspólnego ich dźwigania, jak wczesna śmierć dziecka lub nieszczęśliwe wypadki i ciężkie choroby, uzależnienia i szaleństwo. Albo jeden lub oboje partnerzy dźwigają osobistą lub wynikającą z losu - aborcje lub naruszenie obowiązku opieki, spowodowanie ciężkiego wypadku lub wręcz przestępstwo.
Bajki nie zaprzątają sobie głowy terapią. Przedstawiają w baśniowym przebraniu istotne losy ludzi, przede wszystkim w odniesieniu do międzyludzkich relacji. Nie starają się o wyważone widzenia ludzkich spraw. Zajmują jasne stanowisko. Dlatego wskazują wyraźnie na kobiety, którym mężczyzna wyrządził krzywdę jak w Czerwonym kapturku i Królu drozdobrodym, oraz na mężczyzn, którzy nie potrafili dogodzić kobiecie jak w Stoliczku nakryj się i w O rybaku i jego żonie lub którzy u kobiety w łóżku uczą się strachu jak ten, który „wyruszył w świat, żeby strach poznać" lub Żabi król. Właśnie dlatego baśnie tak się nadają, żeby wydobyć na jaw dynamikę panującą w relacjach, nawet jeśli terapia opuszcza baśniowość w poszukiwaniu rozwiązania i przechodzi do uznania rzeczywistości, patrzy na miłość w dziwnych zachowaniach i znajduje wtedy to, co działa. Fragment książki Jakoba Schneider & Brigitte Gross, Ach jak dobrze, że to wiem Żabi król Oto historia Żabi król albo Żelazny Henryk. W dawnych, dawnych czasach, gdy życzenia spełniały się jeszcze, żył król, którego najmłodsza córka była najpiękniejsza ze wszystkich. Gdy się nudziła, wychodziła do lasu, i bawiła się na brzegu chłodnej studni złotą kulą, która była jej najulubieńszą zabawką. I oto zdarzyło się razu pewnego, że złota kula wymsknęła się królewnie i wpadła do studni. Królewna zaczęła tak strasznie płakać, że żabol wytknął swoją brzydką głowę z wody. „Uspokój się i przestań płakać, ja ci pomogę. Ale co mi dasz, jeśli wydobędę twoją zabawkę". „Wszystko, czego zechcesz, moje suknie, perły i klejnoty, i złotą koronę". Żabol odpowiedział: „Nie trzeba mi sukien twoich ani pereł, ani klejnotów, ale jeśli mnie polubisz, jeżeli zgodzisz się, abym siedział obok ciebie przy stole, jadł z twego złotego talerzyka i pić z twego złotego kubeczka i spał w twoim łóżeczku; jeżeli mi to przyrzekniesz, zaraz przyniosę ci złotą kulę". „Ach, tak, przyrzekam ci wszystko, czego zapragniesz, tylko przynieś mi z powrotem złotą kulę!", powiedziała księżniczka. Ale gdy tylko znów miała swoją kulę, natychmiast się zerwała i uciekła zapominając o biednym żabolu. Nazajutrz, gdy zasiadła z królem do stołu, przyszedł żabol, zastukał do drzwi i zażądał spełnienia obietnicy. Ale królewna nie chciała go wpuścić. Wtedy ojciec powiedział: „Co obiecałaś, musisz spełnić. Idź
więc i otwórz mu!". Królewna niechętnie otworzyła mu drzwi, i musiała go posadzić na stole, a on jadł z jej złotego talerzyka. Wreszcie powiedział do niej: „Najadłem się, pościel swoje jedwabne łóżeczka, połóż się ze mną spać". Królewna rozpłakała się, bo brzydziła się zimnego żabola. Ale król się rozgniewał i rozkazał: „Nie wolno ci gardzić tym, kto ci dopomógł w nieszczęściu!". Ujęła więc królewna żabola w dwa palce i posadziła w kącie swojej komnaty. Ale żabol chciał do łóżka: „Weź mnie do swego łóżeczka, bo powiem twojemu ojcu!". Wtedy królewna się rozgniewała i z całej siły rzuciła nim o ścianę. Ale gdy upadł, nie był już żabolem, lecz pięknym królewiczem. Zła czarownica zaklęła go w żabola, a księżniczka teraz go wybawiła. Zasnęli razem, i było wolą ojca, żeby królewicz został mężem jego córki. Sługa księcia, wierny Henryk, przybył następnego dnia ślubną karetą. Gdy królewicz został przemieniony w żabola, wiernego Henryka ogarnęła taka rozpacz, że kazał sobie serce opasać trzema żelaznymi obręczami, aby nie pękło z żalu. Gdy ujechali spory kawałek drogi, usłyszał królewicz za sobą trzask, jakby coś pękło w powozie. Jedna były to tylko żelazne obręcze, które spadały z serca wiernego Henryka, gdyś jego pan był wolny i szczęśliwy. Niekochany mąż Żabol w tej historii robi coś dobrego, ale też chce coś za to. Chce być kochany. Zostaje mu to obiecane, ale nie dotrzymane. Dziewczynka uważa go za zimnego i wstrętnego. Żabol domaga się jednak wypełniania obietnicy i nie daje się odprawić. W odniesieniu do spraw rodzinnych baśń ta wskazuje na mężczyznę, który nie jest kochany przez swoją żonę. Wzięła go tylko z konieczności, ponieważ był dla niej dobry w momencie potrzeby, a teraz już nie może się wycofać. Ale brzydzi się swoim mężem. Zamiast go pocałować, żeby stał się „księciem", jest zła na niego i najchętniej odmówiłaby mu wspólnego łoża. Christoph opuściła przyjaciółka po czterech latach z powodu innego mężczyzny. Ponieważ to był jego trzeci związek, który tak się kończył, czuł się on zrezygnowany i nieakceptowany jako mężczyzna. W pierwszym ustawieniu nie pojawiło się nic takiego, co wskazywałoby na
uwikłania lub identyfikację. Również telefon do domu nie przyniósł nowych informacji. Jednak pytanie syna nie dawało spokoju matce i Christoph dowiedział się rodzinnej tajemnicy, która dotąd była pilnie strzeżona. Dziadek ze strony ojca miał romans z prostytutką, który trwał wiele lat. Ta kobieta czyniła sobie nadzieje na małżeństwo. Gdy to życzenie się nie wypełniło, zaczęła w całym mieście opowiadać, jak długo dziadek był jej klientem i że zawsze musiała się przełamać do uprawiania miłości z takim „seksualnym zerem". Ale w tej pracy nie ma się przecież wyboru. Małżeństwo dziadków się runęło w gruzach. Na zewnątrz z powodów społecznych babka udawała związek z mężem, w domu jednak robiła mu piekło, a seksualnie całkowicie się od niego odsunęła. Od tego momentu mieli oddzielne sypialnie. Christoph zawsze bardzo kochał tego dziadka, miał w serdecznej pamięci wiele godzin wspólnego majsterkowania, a przy opowiadaniu tej historii łzy płynęły mu po policzkach. Stopniowo pojawiły się minione obrazy, które pokazywały dziadków jako parę przy rodzinnych okazjach i na publicznych imprezach, ale u nich w domu Christoph zapamiętał sobie dziadka zawsze jako samotnego człowieka o smutnych oczach. W ustawieniu Christoph odczuwał głęboką więź z dziadkiem. Płakał pełen współczucia, a potem po długim pokłonie mógł zostawić dziadkowi jego los ze wszystkimi uczuciami, które się z tym wiążą. Pobłogosławiony przez niego poczuł się dobrze, ugruntowany i silny. Kilka lat później napisał w liście o czymś, czego nie był w stanie powiedzieć sam na warsztacie: że wcześniej odczuwał zawsze nieodpartą potrzebę chodzenia do burdeli, i jak źle się czuł zawsze, gdy czasami ulegał temu przymusowi. Po tym jak zrozumiał te zależności ta potrzeba zniknęła całkowicie. Do listu było załączone powiadomienie o ślubie. Zawiedziona Gdy kobieta wymieniają baśń Żabi król, wtedy nosi w sobie często ukrytą nadzieję, że zrobi z żabola mimo wszystko księcia. Im częściej wali żabolem w ścianę, a więc odrzuca mężczyznę, tym bardziej życzy sobie, żeby stał się godny pożądania jak książę z bajki. Jednak na każdą nową próbę z jego strony zostanie odpowie odrzuceniem czy wręcz obrzydzeniem.
Beata jest po raz trzeci zamężna i stoi znów przed tym samym problemem, który miała już w swoim pierwszym i drugim małżeństwie. Seksualna atrakcyjność jej męża, jak sama mówi, słabnie. Odczuwa coraz mniej ochoty na intymność i właściwie go już odrzuca. Ponieważ zdarzyło się to już po raz trzeci, nasuwa się przypuszczenie, że ta sprawa ma związek z nią. Chociaż jej słowa brzmią twardo, robi wrażenie życzliwej i miłej. Nie posiada żadnych informacji o rodzinie i rodzie, ponieważ wyprowadziła się z domu w wieku osiemnastu lat ze swoim pierwszym mężem i zerwała kontakt z rodzicami. Rodzice bowiem nie pochwalali jej wczesnego, ostatecznego związania się z mężczyzną, na co Beata odpowiedziała radykalnie. Za pomocą NLP-techniki poszerzonego history-change - metody powrotu do dawnych przeżyć - Beata została poprowadzone przez uczucie seksualnego odrzucenia w trzech sytuacjach, których w ogóle sobie świadomie nie przypominała. Jako cztero- i pięciolatka była przy tym, jak jej matka z oburzeniem odrzuciła czułe zainteresowanie ze strony ojca. Za pierwszym razem ojciec upił się totalnie i demolował w nocy mieszkanie. Drugi raz pobił dotkliwie matkę. A jako mniej więcej jedenastolatka matka wtajemniczyła ją w swoje tajemnice, że ojciec ma przyjaciółkę, jej jednak jest to na rękę, ponieważ dzięki temu nie molestuje jej seksualnie. Poza tym jest przecież z niego zadowolona. Atrakcyjny kochanek dla niej już sam się znajdzie. Chociaż można wyjść z założenia, że rodzice musieli być uwikłani, żeby tak działać, okazało się dla Beate wystarczy, jeśli uświadomi sobie te doświadczenia zepchnięte do nieświadomości, i zostawi u rodziców to, co do nich należy. Z pomocą innej techniki NLP w jej uczuciu zostały zakotwiczone miłe sytuacje z jej mężem. Dzięki temu mogła nawiązać do uczuć, w których pożądała swego męża i poczuć ponowną skłonność. Beata jednak przeżywała też głęboki smutek z powodu swych wcześniejszych nieudanych związków. Jednak wola patrzenia w życiu do przodu, pozwoliła jej konstruktywnie radzić sobie ze smutkiem i żalem nad przeszłością. Wyglądała z życzliwym oczekiwaniem wspólnej przyszłości ze swym mężem. Wierny Henryk Na warsztatach i na sesjach indywidualnych raz po raz zarówno mężczyźni, jak i kobiety wymieniają wiernego Henryka jako bajkę. Sługa ten pojawia się w ostatniej części Żabiego króla. Takie córki i synowi identyfikują się wtedy z reguły ze swoim ojcem, który miał ciężki los jako dziecko, młodzieniec lub dorosły, a od matki otrzymał mało miłości i czułości. Na warsztacie pewien mężczyzna,
który miał zupełnie sztywną i napiętą klatkę piersiową, ustawiał swoją rodzinę. Reprezentantka matki był w stosunku do swego męża całkowicie zimna, a przedstawiciel ojca sprawiał wrażenie całkowicie pozbawionego uczuć. Gdy czworo starszego rodzeństwa ojca, które zmarło w wieku dziecięcym, zostało postawione obok ojca, wstrząsnął nim najpierw silny wybuch płaczu. Potem jego ciało dosłownie trzęsło się w miłości do ojca. Rzeczywiście wydawało się, że widać, jak „obręcze" pękają i spadają mu z klatki piersiowej. Wewnętrzna lojalność jest często nieuświadomiona, ponieważ jest zasłonięta przez bunt lub gniew wobec ojca. Jednak jeśli syn spojrzy ojcu w oczy i uczci jego los, wtedy z serca wypłynie przejęty i ukryty ból oraz głęboka miłość, która się pod tym ukrywa. Czy to miał być Kopciuszek? Mamy taką skłonność, że zarówno w baśniach, jak i w naszym życiu, lubimy patrzeć na „dobrych", którym „źli" wyrządzili krzywdę. „Źli" otrzymują sprawiedliwą karę, a „pobożni" sutą nagrodę. Nawet jeśli bohater baśni używa do osiągnięcia swojego celu niedozwolonych środków, jak na przykład kot w butach czy mały Klaus, utożsamiamy się z nim, jak gdy reprezentował dobrą sprawę lub działał na rzecz sprawiedliwego wyrównania. Jednak w głębi naszej duszy działa inny proces. Tam wygrywający patrzą na przegranych i nie mają odwagi wziąć dobrych rzeczy w swoim życiu, gdy inni zapłacili za to wysoką cenę. Dusza nie patrzy na dobro i zło, lecz na zysk i stratę. W Kopciuszku patrzymy na dziewczynkę, która straciła swoją matkę i która jest wykorzystywana i upokarzana przez macochę i przyrodnie siostry, ale ostatecznie dostanie księcia. Ona co prawda, w cudowny sposób wystrojona przez swoją rodzoną matkę, wciąż wymyka się księciu, ale on od momentu jej pojawienia się widzi tylko ją. Jednak kim jest ta przepiękna kobieta? Czy to miał być Kopciuszek? Cieszymy się, że książę bierze Kopciuszka za żonę. Jednak nie mamy współczucia dla jej przyrodnich sióstr, chociaż poszukiwanie tej właściwej kosztowało jedną duży palec, drugą piętę, a obie wzrok. Tylko jedna osoba im współczuje, ale nie występuje w baśni: Jest to córka Kapciuszka. Walka o mężczyznę - Kopciuszek Pewna kobieta, imieniem Gerlinde, rozstała się z mężem, który miał romans z jej przyjaciółką, a później ją poślubił. Dzieci, dwaj synowie, pozostali przy matce, a ona żyła teraz sama. W ustawieniu z pomocą figurek w ramach terapii indywidualnej Gerlinde ustawiła swoją
rodzinę pochodzenia. Obraz rodziny pokazał wielowarstwową dynamikę. Siebie samą jako drugie dziecko oraz starszą siostrę z trójki rodzeństwa ustawiła tak, jak gdy obie patrzyły na kogoś, kto został wykluczony. Na pytanie, kto to jest, wymieniła ona narzeczoną swego ojca, której on nie mógł ponoć poślubić, bo nie miał jeszcze wystarczającej pozycji zawodowej i dlatego nie został uznany przez rodzinę narzeczonej. O jej dalszych losach Gerlinde nic nie wiedziała. Podobno poślubiła innego mężczyznę. Włączenie byłej narzeczonej wydało się Gerlindzie sensowne, ale jakoś nie bardzo ją poruszyło. Dużo później przy okazji przypadkowego spotkania opowiedziała, że zmarł jej ojciec, i wydarzyło się coś dziwnego. Syn byłej narzeczonej ojca zadzwonił do niej, spotkał się z nią i opowiadał, że jego matka nigdy nie zapomniała jej ojca i często o nim mówiła. Przy tej okazji Gerlinde dowiedziała się także, dlaczego naprawdę rozpadł się związek jej ojca z narzeczoną: Jej ojciec poznał jej matkę, natychmiast się w niej zakochał i zostawił narzeczoną. Temat Kopciuszka można by streścić tak: „Walka między kobietami kto dostanie księcia?" Gdy ktoś wymienia tę bajkę jako swój życiowy skrypt, wówczas najczęściej jest związany z byłą żoną (partnerką) ojca, którą on opuścił na rzecz matki. Ojciec bierze matkę z miłości. Matka nie ma odwagi naprawdę wziąć swego męża za cenę, którą zapłaciła inna kobieta. Czuje się jak Kopciuszek lepszą kobietą, która musi wykonywać całą pracę. Na cierpienie kobiety, która musiała zrobić miejsce, nie patrzy. Czyni to jej córka. Upodabnia się do opuszczonej kobiety, traci często jak ona swego męża na rzecz innej i trzyma w kieszeni zaciśniętą pięść. Jesteś przecież moją... „Ach wróżko, jesteś przecież moją pierwszą żoną!" To naprawdę zdumiewające, jakie znaczenie mają byli partnerzy w późniejszych związkach i rodzinach, przede wszystkim wtedy, gdy nie szanuje się ich miłości, bólu rozstania i losu, który im przypadł. Jeśli rozstanie z partnerem jest bardzo bolesne, a także niepozbawione poczucia winy, to później często nie chce się dostrzec tej więzi, umniejsza jej znaczenie i zrzuca winę za rozstanie na opuszczonego partnera. Następnemu partnerowi i własnym dzieciom zataja się tę miłość lub wymienia z nastawieniem, które sięga od braku znaczenia i zapomnienia aż po lekceważenie i zniewagę. Jeśli jednak nie szanuje się byłych partnerów i nie uzna tego, że przez rozstanie z nimi zrobiło się miejsce dla późniejszego związków i dla dzieci, wtedy często późniejsi partnerzy solidaryzują się z opuszczoną
kobietą lub opuszczonym mężczyzną - nawet jeśli nie wiedzą o ich istnieniu - i opuszczają związek tak samo, jak gdyby w swoim wnętrzu mówili poprzednikom: „Skoro ty zostałeś opuszczony tak boleśnie, ja również nie mogę wziąć tego związku". Albo dziecko czuje jak wcześniejszy opuszczony partner matki lub ojca i reprezentuje go z jego uczuciami i z jego zachowaniem w tej rodzinie. Jeśli opuszczony partner w wyniku rozstania pozostaje przez całe życie sam lub wszystkie jego późniejsze związki się nie udają, wtedy dziecko z późniejszego małżeństwa tego, kto odszedł, naśladuje byłego partnera w swoim losie: Również pozostaje samotne lub wszystkie jego związki damsko-męskie nie udają się, bez wyraźnego powodu. Wiele baśnie odzwierciedla nieudane związki między kobietą a mężczyzną. Dlatego baśnie stanowią dla dzieci płaszczyznę projektowania wykluczonych partnerów z wcześniejszych ważnych związków rodziców. Uderzające jest to, że opuszczone kobiety odgrywają w baśniach dużo większą rolę niż opuszczeni mężczyźni. Dobitnym przykładem tematu „opuszczonej kobiety" jest baśń Śpiąca królewna Trzy gracje Pewna kobieta imieniem Brigitte uczestnicząca w zajęciach chciała wiedzieć, dlaczego mężczyźni nie zostają z nią. Albo oni odchodzą od niej, albo ona opuszcza mężczyzn. Nie sprawiała wrażenia nieszczęśliwej z tego powodu, a gdy terapeuta to powiedział, poczuła się dotknięta, ponieważ uważała, że nie jest traktowana poważnie. Jednak potem przyszły łzy bólu i samotności. Była najstarszą córką swoich rodziców. Na pytanie o partnerów rodziców przed małżeństwem powiedziała: „Nic nie wiem o byłych partnerach". Na ponowne pytanie, czy nie było takowych, czy też ona tylko nic o nich nie wie, odpowiedziała: „Ja nic nie wiem". Ustawienie rodziny pochodzenia nie pokazało na pierwszy rzut oka wyraźnej dynamiki rodzinnej. Wszyscy przedstawiciele byli weseli i śmiali się. Tylko przedstawicielka matki była zła i powiedziała nagle: „Brakuje kogoś obok mojego męża!". Ponieważ Brigitte na początku warsztatu wymieniła Śpiącą królewnę jako swoją ulubioną bajkę, terapeuta ustawił na próbę kobietę obok ojca. Wtedy przedstawiciel ojca powiedział nagle: „Brakuje jeszcze jednej!". Dlatego postawiona została druga kobieta. Po krótkiej przerwie przedstawiciel ten uważał, że: „Muszą być trzy!". Dlatego dostawiona została jeszcze trzecia kobieta. W tym momencie przedstawicielka Brigitte zrobiła duże oczy. Odwróciła się do nieznajomych kobiet i zawołała: „Nie wiem w ogóle,
co ja z tego będę miała!". Sama Brigitte natomiast śmiała się. Terapeuta przerwał w tym momencie ustawienie, a Brigitte opowiedziała, że jako dziecko zawsze dostawała w sklepie cukierki od ładnej sprzedawczyni, a kiedyś ta kobieta powiedziała jej: „Chciałabym, żebyś była moim dzieckiem". Następnego dnia Brigitte zgłosiła się zaraz na początku zajęć i powiedziała, że wypytywała swego ojca o wcześniejsze związki. Wtedy on śmiejąc się odpowiedział: „Miałem trzy narzeczone przed twoją matką. Drugą i trzecią bardzo lubiłem. Z nimi zawsze było wesoło. Jedną z nich znasz. Była sprzedawczynią w sklepie, do którego matka cię zawsze wysyłała na zakupy. Pierwsza była bardzo zaborcza. Gdy ją opuściłem, była na mnie strasznie zła". Gdy Brigitte to opowiadała, nie było jej wcale do śmiechu. Miała łzy w oczach. Terapeuta natychmiast kazał po raz drugi ustawić rodzinę i trzy narzeczone ojca, a więź przedstawicielki Brigitty z pierwszą „złą" narzeczoną stał się wyraźnie widoczny. Wtedy terapeuta wziął Brigitte do ustawienia. Ciągnęło ją w magiczny sposób do pierwszej narzeczonej, a gdy terapeuta ustawił ją przed nią, przedstawicielka ta odwróciła się, zakryła twarz dłońmi i gorzko płakała. Wtedy Brigitte podeszła do niej, dotknęła ją delikatnie i powiedziała: „Nie odwracaj się, proszę. Chciałabym cię zobaczyć". Porzucona Wstrząsającą historię śpiącej królewny z perspektywy opuszczonej ukochanej opowiedziała kiedyś pewna pięćdziesięcioletnia kobieta podczas ustawień klinice uzdrowiskowej. Kobieta ta sprawiała wrażenie młodej dziewczyny, z długimi włosami i filigranową figurą. Jej oczy błyszczały w rozmarzeniu. Jednak twarzy była naznaczona zgorzknieniem i ciężkim losem. W rozmowie wstępnej opowiadała swoją historię z uśmiechem i głosem, który przychodził z daleka. „Moja prababka była służącą w arystokratycznym domu. Zaszła w ciążę z ›władcą zamku‹ , który ją wygnał wraz z dzieckiem. Tym dzieckiem była moja babka. W wieku osiemnastu lat zakochała ona się na balu w dojrzałym już panu i spędziła z nim noc. Pan ten zniknął następnego dnia bez śladu. Moja babka była zaś w ciąży z moją matką. Moja matka zakochała się w wieku osiemnastu lat w austriackim baronie. Była z nim tylko jedną noc, i zaszła w ciążę. Ale baron zniknął. I wtedy powiedziałam sobie, że to mi się nie zdarzy i po osiągnięciu pełnoletniości od razu wyjechałam do Paryża. Tam poznałam pewnego Algierczyka. Długo się wahałam, czy mam się z nim zadawać. Jednak pewnej nocy uległam. Algierczyk następnego dnia zniknął na zawsze, a ja byłam w ciąży z moją córką. Tej córce oddałam całą moją miłość.
Ażeby być tylko dla niej, nie spojrzałam już na żadnego mężczyznę. Ale ponieważ chciałam ją odżywiać szczególnie zdrowo, ono bardzo schudła, i urząd do spraw dzieci i młodzieży chciał mi ją odebrać. Zanim to jednak się stało, moje dziecko w drodze do szkoły wpadło pod samochód i zginęło". Śpiąca królewna budzi się Baśń Śpiąca królewna opowiada o tym, że król zaprosił na chrzest swojej pięknej i umiłowanej córki wszystkie wcześniejsze kobiety - w języku baśni: wróżki - z wyjątkiem trzynastej. Ona jest na niego zła i pogrąża królewnę wraz z całym zamkiem w stuletni sen. Kobiety, które wymieniają Śpiącą królewnę jako swoją historię, sprawiają podobne wrażenie: często są nieco zaspane i nużą innych, gdy mówią. Bardzo często wyglądają dużo młodziej, jak gdyby wciąż miały „piętnaście lat". W związkach z mężczyznami są „mścicielkami" i jeśli tracą mężczyznę, stają się twarde i złe. Nierzadko kobiety ty cierpiały w dzieciństwie lub też później na atopowe zapalenie skóry lub miały inne problemy ze skórą, co niekiedy wskazuje na dawne, nieuczczony związek ojca lub matki. Aby znaleźć rozwiązanie, trzeba pozbawić baśń uwodzicielskiej iluzji, że wszystko kończy się przecież dobrze, a królewicz odnajdzie kiedyś piękną dziewczynę i weźmie ją w ramiona: Gdy dziewczyna otworzy po stu latach oczy, to nie będzie już miała piętnastu lat, lecz sto piętnaście. Można sobie wyobrazić, jakie oczy zrobi wtedy królewicz. Baśnie tego co prawda nie mówią. Ale takie uwagi mogą pozbawić wewnętrzne obrazy ich czaru. Albo można baśń opowiedzieć inaczej: Że król powraca do domu. Widzi, co się stało. Przypomina sobie klątwę rzuconą przez trzynastą wróżkę, każe ją przyprowadzić - i rozpoznaje w niej swoją pierwszą żonę. Patrzy jej w oczy i mówi jej: „Przykro mi, że cię tak zraniłem. Teraz widzę twoją miłość. Również ja ciebie kiedyś kochałem". Potem zaprasza ją do odwiedzenia zamku. Po chwili wróżka zostawia gniew, a potem swoje łzy i zgadza się. Ale zostaje tylko krótko. Życzliwie patrzy na królewnę, gładzi jej rękę i piękne włosy i mówi jej: „Uwalniam cię". Wtedy dziewczynka budzi się z głębokiego snu, przeciera oczy, widzi ojca i obcą kobietę i pyta: „Kim ona jest?" - „Bardzo ją kiedyś lubiłem, jeszcze przed twoją matką", odpowiada ojciec, „to moja pierwsza żona". Wróżka wręcza królewnie piękny podarek i idzie swoją drogą. A królewna biegnie do matki i tuli się w jej ramionach. Bezkresna miłość
Daleko w morzu woda jest tak niebieska jak płatki najpiękniejszych chabrów. Całymi dniami morskie księżniczki bawiły się w zamku króla mórz. „Każda z was, gdy skończy piętnaście lat - powiedziała babka będzie mogła wynurzyć się z morza". Żadna nie czekała na to tak jak najmłodsza... Mała syrenka Hansa Andersena to długa baśń, pełna poezji, melancholijna i tragiczna. Najmłodsza, szósta księżniczka tęskniła najbardziej ze wszystkich sióstr, żeby poznać świat ludzi. Właśnie ona, która musiała czekać najdłużej. Uprawiała swój ogródek na dnie morza i pocieszała się marmurowym posągiem pięknego chłopca, który dostał się na dno morza z zatopionego statku. Wreszcie przyszedł ten moment. Cicha i zamyślona dziewczynka skończyła piętnaście lat i mogła po raz pierwszy wypłynąć na powierzchnię. I tak zaczęła się tragedia... Maria, trzydziestoletnia kobieta, od kilku lat zamężna, skarżyła się na to, że często męczą ją silne ataki tęsknoty, które nie odnoszą się jednak do jej męża, lecz raczej do ukochanego, którego sobie wymarzyły, lub do jakiegoś mężczyzny w jej otoczeniu, z którym nawet ani razu nie rozmawiała, a który jednak opanowuje jej myśli i uczucia. W ustawieniu rodzinnym siostra ojca, która w okresie dzieciństwa Marii mieszkała w tym samym domu, odczuwała silną tęsknotę, która ją ciągnęła w dal. Wtedy Maria przypomniała sobie, że to właśnie ta ciotka opowiadała jej stale baśń o małej syrence i inne historie, w których chodzi o długie oczekiwanie na upragnionego księcia. W ustawieniu przedstawicielka Marii czuła się bardzo związana z tą ciotką i także odczuwała tę tęsknotę. Okazało się, że ta ciotka, zanim skończyła piętnaście lat, spędziła lato u szwedzkiej rodziny, gdzie zakochała się bezkresną miłością w najstarszym synu, który przyjechał na trzy dni w odwiedziny i chodził z nią na romantyczne spacery po parku. Sporadycznie pisywali do siebie, a ciotka w młodzieńczej naiwności przypisywała tym listom zbyt wielkie znaczenie. Idealizowała i ubóstwiała tego mężczyznę przez długie lata w swoim sercu, a on pozostał umiłowanym w jej marzeniach. Gdy w ustawieniu ten wymarzony mężczyzna został postawiony obok przedstawicielki ciotki, ona rozpromieniła się i wzięła w ramiona mężczyznę swoich snów. Po chwili jednak powróciło otrzeźwienie, i z lekkim uśmiechem pozwoliła odejść swej „spersonifikowanej tęsknocie". Maria, które śledziła ten proces ze łzami w oczach,
powiedziała później, że również przeżyła w tym momencie pożegnanie z tą tęsknotą. Niespełniona miłość Baśń o małej syrence odnosi się do niespełnionej miłości. Kobieta nie może powiedzieć o swojej miłości ukochanemu i dlatego on bierze inną. Ale tęsknota pozostaje w sercu i odbiera szanse innym, późniejszym związkom. Kobieta pogrąża się w bólu, nierzadko mającemu konsekwencje somatyczne, i milknie w relacjach z mężczyznami. Czasami nawet popełnia samobójstwo. Birgit, trzydzieści pięć lat, jest zrozpaczona: „Cóż za mężczyzn sobie wyszukuję?". Wszystkie jej związki rozpadły się albo nie doszły do skutku. Okoliczności były różne. Pierwszego przyjaciela miała w wieku piętnastu lat, ale rodzice byli przeciwni. W wieku dwudziestu lat obdarzyła wielką miłością mężczyznę, który wyjechał na studia do Ameryki i nigdy nie wrócił. Ukochany, którego poznała mając dwadzieścia sześć lat, po trzyletnim związku nie był gotowy wyprowadzić się od swojej matki. Ostatni przyjaciel był arabem, jednak różnice kulturowe okazały się zbyt duże. Na pytanie, kto w jej rodzinie pochodzenia nie może się połączyć jako para, odparła: „Moi rodzice". Birgit była ich jedynym dzieckiem. Od trzeciego roku życia całymi dniami była u babci ze strony matki, bo oboje rodzice pracowali. Ojciec i matka często się kłócili i rozwiedli się, gdy Birgit miała dwanaście lat. W ustawieniu ojciec stał daleko od matki, a reprezentantka matki powiedziała: „Mój mąż odszedł, pogodziłam się z tym. Czuję się sama". Reprezentant ojca czuł to tak, że nikt w rodzinie nim się nie interesuje i że równie dobrze mógłby odejść. Reprezentantce Bigit brakło ojca. Czuła się sprzymierzona z kobietami, przede wszystkim ze swoją babką, która miała kołatanie serca. Babka była zadowolona ze wspólnoty trzech kobiet. „Nie potrzebujemy mężczyzny" powiedziała, chociaż miała wrażenie, że brakuje czegoś po prawej stronie. Gdy dostawiony został dziadek, nic to nie zmieniło dla babki. Jednak ojca Birgit ciągnęło nadal na zewnątrz. Ojciec Birgit wydawał się być związany ściśle ze swoim biologicznym ojcem, którego babka Birgit ze strony ojca nie mogła poślubić, ponieważ jej rodzice byli temu przeciwni. Miał zakaz wstępu do domu jeszcze w ciąży, a odwiedziny u nieślubnego syna wyglądały tak strasznie, że z nich zrezygnował. Babka ta ze strony ojca poślubiła co prawda innego mężczyznę, ale czuła się związana ze swoim pierwszym ukochanym, ojcem ojca.
W ustawieniu przedstawiciel ojca był bardzo poruszony widząc trwałą miłość swej matki do ojca, i czuł się dzięki temu dużo większą bliskość ze swoją aktualną rodziną, Birgit i jej matką. Chociaż Birgit była bardzo poruszona losami, które zobaczyła w ustawieniu, czuło się, że jeszcze czegoś brakuje. Następnego dnia opowiadała, że w nocy jeszcze długo myślała o babce ze strony matki i że myślała o swoim dziadku, którego babcia zawsze traktowała bardzo wyniośle. Przypomniała sobie scenę, w której oboje się gwałtownie kłócili. Dziadek zdjął ze ściany oprawione w ramkę zdjęcie i rozbił. Birgit nie potrafiła sobie przypomnieć, kim była osoba na tym zdjęciu. Birgit zadzwoniła do bardzo już sędziwej babki, a ta bez ogródek powiedziała: „To była moja wielka miłość, jak miałam szesnaście lat. On miał osiemnaście, i byliśmy w sobie zakochani do szaleństwa, ale mogliśmy się widywać tylko rzadko. Zaręczyliśmy się po kryjomu, gdy skończyłam osiemnaście lat, i wkrótce on zginął na wojnie". Babka Birgit nigdy nie przestała kochać tego narzeczonego, i dopiero gdy on został dostawiony w kolejnym ustawieniu, mogła spojrzeć na dziadka i stanąć przy nim. Łzy radości popłynęły z oczu Birgit, gdy zobaczyła wszystkie pary w jej rodzinie, które tęskniły do siebie i nie mogły się połączyć. „Byłam osaczona przez kobiety i mężczyzn, którzy nie mogli się połączyć, chociaż się kochali!". Birgit miała jako drugą baśń historię o dwojgu królewiątkek, które nie mogły się połączyć. Miłość i śmierć Ujawnienie takiej działającej od pokoleń dynamiki porusza serca osób zainteresowanych. Cieszy i nastraja też smutkiem. Boli przeżywanie cierpień i trosk naszych najbliższych oraz boli zgoda na minione uwikłania i ich skutki. Jednocześnie daje ulgę i wzmacnia doświadczanie ukrytej pod tym miłości i więzi. Rozwiązanie udaje się, gdy miłość przetrzyma ból, zostawi wszystko i gdy znajdzie nowy „widoczny" wyraz dla tej więzi. Niespełniona miłość czasami prowadzi nawet do śmierci. Karl cierpiał na chroniczne zapalenie trzustki. Do ustawienia aktualnej rodziny wybrał również przedstawiciela swojej choroby i ustawił go bardzo blisko siebie, między sobą a żoną, a naprzeciwko dwójki dzieci. Przedstawiciel symptomu zachowywał się bardzo czule wobec niego, ale wprowadzał podział pary i bardzo obciążał dzieci. System jednak wydawał się bardzo stabilny, i nie było widać rozwiązania. Na pytanie o ważne wydarzenia w rodzinie pochodzenia Karl wymienił mimochodem byłą przyjaciółkę swego ojca, która go zawsze ubóstwiała. Ojciec ją
lubił, ale nigdy nie dawał nadziei na małżeństwo. Gdy poślubił matkę Karla, ta kobieta popełniła samobójstwo. Ojciec i ta przyjaciółka zostali włączeni do ustawienia, i rozwinął się między nimi wstrząsający proces, aż do chwili, gdy po długim uścisku, spleceni ciasno się uspokoili. Wtedy przedstawiciel symptomu wycofał się do kąta i powiedział: „Teraz mnie nie potrzebujecie. Byłem bólem tej kobiety". Całe zdarzenie głęboko poruszyło wszystkich przedstawicieli, terapeutów i całą grupę. Karl śledził je jak w transie. Chociaż wszystko wydawało się takie jasne, powiedział, że nic nie rozumie. Kilka miesięcy później stwierdzono u niego raka. Czy ustawienie minęło się z wydarzeniami w jego rodzinie i w pewnym sensie z nim? Nie wiemy tego. Zarówno praca z pomocą historii, jak też ustawienia rodzinne nie wyjaśniają wszystkiego i nie sprawiają cudów. Działają nie tyle przez poznanie przyczyn, lecz raczej przez wgląd w rozwiązanie. Jest tak, jak gdyby coś mogło wyjść na jaw, co dotychczas było ukryte dla świadomości. To przynosi ulgę, daje siłę, a czasami też leczy. Jednak zdarzenie w duszy pozostaje czymś większym, czego nie da się ogarnąć, i to ogarnia i działa wedle praw, których często tylko możemy się domyśleć i które zawsze trzeba respektować. Dwie kobiety i jeden mężczyzna Uboga wdowa żyła samotnie w małej chatce, a przed chatką był ogródek, w którym stały dwa krzewy różane: jeden z nich miał kwiaty białe, a drugi czerwone. Wdowa miała dwie córeczki, podobne do tych krzewów, jedną zwano Białośnieżką, a drugą Różyczką. Były one tak pobożne i dobre, tak pilne i pracowite, jak rzadko które dzieci na świecie. Dziewczynki tak się kochały wzajemnie, że wychodząc razem brały się zawsze za rączki i postanowiły się nigdy nie rozstawać. A matka umacniała je w tym: „Co jedna ma, tym niech się z drugą dzieli": Pewnego zimowego wieczoru do drzwi zapukał ogromny niedźwiedź, który przemarzł i chciał się trochę ogrzać przy ogniu. Został wpuszczony, i wkrótce siostry się oswoiły się z nim zupełnie i poczęły nawet stroić figle. Niedźwiedź na to pozwalał, a gdy przesadzały, wołał: „Dajcież mi spokój, miłe narzeczone, bo wasz zalotnik ducha wyzionie!". Więcej w gruncie rzeczy nie trzeba wiedzieć o Białośnieżce i Różyczce , żeby zobaczyć, że baśń ta wskazuje na dynamikę występującą w związku „dwie kobiety - jeden mężczyzna". Zakończenie jest również ważne. Niedźwiedź okazuje się oczywiście
księciem, który został zaklęty przez karła z powodu jego skarbów. Królewicz znalazłszy się znów w swojej normalnej skórze, musi się zdecydować: „Którą z obu kobiet wybiorę?" Bierze Białośnieżkę za żonę, a Różyczka otrzymuje na pocieszenie jego brata. Bigamista Bettina przyszła z następującym problemem po poradę: „Wchodzę wciąż w związki z mężczyznami, w których muszę walczyć o partnera. Czasami wygrywam, czasami przegrywam". Jeśli partner pozostawał, to opuszczała go najpóźniej po dwóch latach; jeśli zdecydował się na inną kobietę, nie potrafiła tego pojąć i długo trwała w żalu. Miała czterdzieści cztery lata i była zmęczona ciągłą frustracją w związkach. Większość jej krewnych już zmarła, dlatego rodzinne poszukiwania okazały się żmudne. Dopiero po dwóch latach odkryła, że babka jej ojca, a więc jej prababka, była zamężna z bigamistą, który przez dwadzieścia lat na zmianę żył to z jedną, to z drugą żoną. Z każdą miał po dwoje dzieci, a jego obie żony nienawidziły się przez całe życie. Bettina dowiedziała się tej historii od bardzo już starej ciotki, która jednak miała jasny umysł i była żwawa. Ona i jej siostra, babka Bettiny, bardzo cierpiały wtedy z powodu częstych, dosyć wynaturzonych scen zazdrości, które rozgrywały się między rodzicami, i poprzysięgły sobie, że nigdy nie będą żyły jak oni. Bettina słuchając tej historii poczuła natychmiast silną więź z prababką - a jeszcze bardziej, gdy ciotka pokazała olejny portret prababki. W czasie sesji terapeutycznej wyobraziła sobie, że staje obok prababki, czuje ją obok siebie, patrzy jej w oczy; zrozumiała, jak bliska była prababce w walce o mężczyznę, którą podobnie jak ona wciąż prowadziła. Objęła serdecznie prababkę, a radość i ból jednocześnie pokazały się w jej twarzy. „Czuję, że ona jest kluczem do zamkniętych dotąd drzwi", powiedziała z ulgą. 2+1 Matylda jest w trzecim dłuższym związku, znów doszła do punktu, w którym stawia sobie pytanie, czy nie powinna się rozstać ze swoim przyjacielem, ponieważ zawsze czuła się przy nim drugorzędna, i to powodowało, że była smutna, niezadowolona i uparta. Ale ponieważ obydwa pierwsze związki skończyła z tego samego powodu, zaczęła zastanawiać się nad swoim zachowaniem, i dlatego przyszła po poradę. Partner Matyldy okazał się bardzo czuły dla niej, zainteresowany związkiem z nią i tylko przy zarzucie, że traktuje ją drugorzędnie, złościł się i nie ukrywał zniecierpliwienia. To jedyny, jednak stale
powracający punkt sporny w ich związku. Matylda często dopytywała się o jego byłą, zmarłą partnerkę. Gdy on wypowiadał się o niej pozytywnie, wtedy Matylda kończyła rozmowę uwagą, że wobec takiej cudownej kobiety ona może być tylko drugorzędną namiastką. W czasie ustawienia za pomocą figurek Matylda ustawiła jego pierwszą partnerkę z boku, a siebie w pewnym oddaleniu, patrzącą w pustkę. On natomiast ustawił swoją pierwszą żonę, w pewnym oddaleniu zwróconą do niego, a Matyldę obok siebie. Gdy to zobaczyła, czuła się zaskoczona, po chwili jednak powiedziała: „Nie wierzę mu". Terapeutka zapytała ją o wydarzenia w rodzinie pochodzenia. Matka Matyldy była drugą żoną ojca. On najpierw ożenił się z jej siostrą. Jednak ta pierwsza kobieta, ciotka Matyldy, zginęła w wypadku. Matylda nagle uświadomiła sobie, że przeżywa uczucia swojej matki. Kiedyś matka jej się zwierzyła, że ona poznała ojca przed swoją siostrą na balu i bardzo się w nim zakochała. Po pierwszej wizycie u nich w domu on widział tylko jej siostrę i wkrótce ją poślubił. Wraz z tragiczną śmiercią ciotki Matyldy zrobiło się miejsce u boku ojca dla matki. Baśń Białośnieżka i Różyczka pokazuje złudzenie, które wyrasta z takich uwikłań: Gdy mężczyzna może mieć obie kobiety, a kobiety mogą dzielić życie z mężczyzną, wtedy wszystko jest dobrze. W duszy stanowi to często podłoże trójkąta. Chociaż wszyscy cierpią, często bardzo trudno to rozwiązać. Trzeba odkryć miłość w złudnym związku, żeby mogło się coś zmienić. Jest to ślepa, zwrócona wstecz miłość, która tym mocniej wiąże, im cięższy los działa w uwikłaniu, jak na przykład wczesna śmierć ciotki Matyldy. W ustawieniach rodzinnych często pokazuje się rozwiązanie z pozoru paradoksalne. Jeśli, w odniesieniu do przykładu Matyldy, ojciec weźmie w ramiona obie kobiety z miłością, najpierw pierwszą żonę a potem drugą, wtedy dzieci będą wolne od pędu do trójkąta w związkach. Roszpunko, skocz w moje ramiona! Śnieżka Kto czeka w trumnie ze szkła na księcia? Biała jak śnieg, rumiana jak krew i czarny jak heban! Śnieżka! Walkę między nią a macochą o to, kto jest najpiękniejszy, rozstrzyga cudowne lustereczko na niekorzyść królowej. Chodzi o miejsce przy ojcu. Dla Śnieżki walka ta w baśni jest beznadziejna i nieomal śmiertelna. Również w realiach rodziny jeśli dochodzi do zazdrości między matką a córką w walce o ojca, odejść musi najczęściej dziecko.
Eva jako dziecko zawsze bała się, że jej matka chce się zabić. Opowiadała, że ojciec kochał ją jako dziecko gorąco i serdecznie. Aż do okresu dojrzewania baraszkowała często w łóżku z ojcem, aż matka zabroniła jej wstępu do małżeńskiego łoża. Ojciec dla świętego spokoju wycofał się i żył tylko swoją pracą. W ustawieniu jasna stała się dynamika w rodzinie. Matka miała narzeczonego, który zginął w nieszczęśliwym wypadku na krótko przed planowanym małżeństwem. Do tego ukochanego mężczyzny ciągnęło matkę. Ojciec nie chciał wiedzieć o tym ukrytym dążeniu swojej żony do zmarłego narzeczonego. Widział tylko swoją jedyną córkę. Gdy przedstawicielka matki Ewy postawiona została obok narzeczonego, wtedy przedstawicielka Ewy natychmiast stanęła przy ojcu i objęła go. Wtedy matka zezłościła się i powiedziała: „Nie chcę tego". Rozwiązanie w ustawieniu miało dwa elementy. Rodzice zostali postawieni obok siebie, i nastąpił dialog między małżonkami, w którym ojciec uszanował i uznał miłość żony do zmarłego narzeczonego. A matka powiedziała do męża, że teraz on jest jej mężem i że cieszy się, gdy on ją teraz będzie miał w swoim sercu. Przedstawiciel ojca odpowiedział na to: „Teraz dopiero widzę moją żonę po raz pierwszy". Ewa natomiast się zezłościła i powiedziała: „To jest teatr. Nie wierzę w to". Terapeuta odpowiedział jej: „Jeśli jesteś gotowa, to zrób teraz bardzo trudne ćwiczenie". Ewa była gotowa, pokłoniła się długo i głęboko przed swoją matką. Stojąc przed matką w głębokim pokłonie, zaczęła dygotać i bardzo płakać. Przedstawicielka matki podeszła do niej i wzięła ją w ramiona. Ewa długo pozostała w ramionach matki, aż płacz ustał, a oddech się uspokoił. Wtedy spojrzała matce w oczy i powiedziała po prostu: „Mamo". Wtedy terapeuta ustawił ją przed ojcem i kazał powiedzieć: „Tato, miejsce przy tobie należy do mamy. Wycofuję się teraz z miłością". Macocha i pasierbica Czasami baśń Śnieżka pasuje jeszcze dokładniej. Chodzi przecież właściwie o zazdrość między macochą a pasierbicą. Christa przyszła na grupę, ponieważ miała trudności z mężem i z dziećmi. Pierwsza żona męża zmarła, tak iż wniósł do drugiego małżeństwa dwoje dzieci. Również pierwszy mąż Christy zmarł i również ona miała dwoje dzieci z tego małżeństwa. W momencie udziału w seminarium dzieci te miały między szesnaście a osiemnaście lat. W tej rodzinie oczywiście wiele się działo. Christa bardzo angażowała się na rzecz wszystkich czworga dzieci i chciała przede wszystkim, żeby dzieci nie czuły się nierówno traktowane nawet w najdrobniejszych sprawa. Na grupie powiedziała,
że jej mąż nie pomaga jej w wychowaniu, i długo już tego nie wytrzyma. W trakcie ustawienia innego uczestnika kursu, który się bał, że jego matka go opuści, ona nie wytrzymała i rzuciła uwagę: „Ale matka przecież nigdy nie opuści dzieci!". Na pytanie o ulubioną historię z dzieciństwa wymieniła Śnieżkę. Gdy przyszła kolej, żeby podać informacje ze swej rodziny pochodzenia, stało się jasne, że była bardzo mocno związana z matką, i że los Śnieżki przypadł jej matce. Matka matki zmarła, gdy matka Christy miała pięć lat. Dziadek wkrótce potem się ponownie ożenił. Matka Christy nie potrafiła w ogóle porozumieć się z macochą, tak iż w wieku ośmiu lat trafiła do rodziny ciotki. Jako dziecko kochała swego ojca bardzo gorąco i serdecznie, ale była zła na niego, gdy ojciec znów się ożenił, a potem się zgodził, żeby poszło do ciotki. Teraz stało się też jasne, gdzie było miejsce spontanicznego zdania w cudzym ustawieniu „Matka nigdy nie opuszcza swoich dzieci!". Właściwie odnosiło się ono do babki, która opuściła matkę Christy z powodu swojej śmierci. W ustawieniu powiedziała potem też z pełnym przekonaniem do swej babki: „Będę troszczyć się za ciebie o moją mamę". Jednocześnie jest zła wraz z matką na macochę i nigdy nie zgodzi się na zaniedbywanie dziecka wniesionego do małżeństwa przez ojca. O dziadku mówiła z lekceważeniem, ponieważ zgodził się, żeby jej matka od niego odeszła. Christa w stosunku do swojej matki wchodzi w lukę, którą pozostawiła babka przez swoją wczesną śmierć. Martwi się o swoją matkę i czuje wraz z matką. Z jej matką jest zła na macochę, ponieważ ona wyparła matkę jako dziecko z jej miejsca przy dziadku, i jest zła z matkę na dziadka, że swojej córce nie dał pierwszeństwa i nie ochronił jej. Wieloskórka W baśni o Śnieżce pokazuje się najczęściej zdarzenie rodzinne, które często pojawia się w psychoterapii: uwikłanie dziecka w system rodziców jako pary. Jeśli potrzeby rodziców jako mężczyzny i kobiety nie zostają zaspokojone w związku, to córkę ciągnie do ojca lub syna do matki, jak gdyby dzieci mogły dać jednemu z rodziców to, czego nie dostaje od partnera. Uwikłanie córki w niespełnione potrzeby ojca jako mężczyzny widać często w baśni Wieloskórka: Królowa na łożu śmierci poprosiła króla: „Przyrzeknij mi, że jeśli ożenisz się powtórnie po mej śmierci, to tylko z kobietą tak piękną jak ja i o takich złotych włosach jak moje". Król po śmierci żony był niepocieszony. Pod naciskiem radców, żeby znów wziął sobie żonę i żeby poddani mieli królową, kazał rozesłać gońców po całym kraju, aby
wyszukali dziewicę tak piękną jak zmarła królowa. Jednak takiej piękności nigdzie nie znaleziono. Wtedy spojrzenie króla padło na dorastającą córkę i spostrzegł, że jest zupełnie podobna do matki, i poczuł ku niej nagle gwałtowną miłość. Rzekł więc do radców: „Poślubię moją córkę". Radcowie się zlękli, a córka jeszcze bardziej. I gdy nic już nie mogło pomóc, i spełnione zostały przez ojca nawet życzenia, które wydawały się nie do spełnienia, wtedy dziewczynka uciekła, otulona płaszczem ze skór wszystkich zwierząt żyjących w królestwie, którego zażądała od ojca, i uczerniła sobie twarz i ręce sadzami. Tak stała się Wieloskórką. Oczywiście w baśni wszystko kończy się dobrze, i zostaje królową w innym królestwie. Ale w życiu zachodzi niebezpieczeństwo, że historia nie skończy się tak radośnie. W życiu najczęściej poprzestaje się na nierozwiązanej części historii; wówczas młoda kobieta ukrywa swoje piękno i, uważana za „wieloskórką", musi wykonywać najgorszą pracę w kuchni.
Wykorzystanie Gdy ktoś wymienia Wieloskórkę jako ważną baśń okresu dzieciństwa, wtedy odnosi się ona najczęściej do kogoś innego w rodzinie. Pewna kobieta imieniem Waltraud, która żyła sama i miała za sobą wiele godzin terapii, chciała na grupie ustawieniowej wyjaśnić, czy jako dziecko została wykorzystana przez ojca seksualnie. W terapii na podstawie snów pojawiło się takie podejrzenie. Waltraud przypomniała sobie, że jej matka kiedyś opowiadała o siostrze ojca, którą dziadek wykorzystał seksualnie i która odeszła jako młoda kobieta i zniknęła bez śladu. Gdy ta ciotka została włączona do ustawienia, pokazała się wyraźnie uspokajające i uwalniające więź między nią a Waltraud. Renata żyła od lat bez seksu ze swym mężem. Po urodzenia córki odsunęła się od niego. On radził sobie w ten sposób, że utrzymywał przypadkowe związki z innymi kobietami. Na pytanie, która kobieta wcześnie straciła swoją matkę i potem pozostała w kręgu swego ojca, odpowiedziała: „Moja babka!". Gdy miała trzynaście lat, zmarła jej matka. Musiała zostać przy ojcu i współżyła z nim. Dopiero w wieku dwudziestu pięciu lat w ciągu jednej nocy wyprowadziła się od ojca. Późniejsze małżeństwo babki z dziadkiem było trudne. Dziadek ciągle miał inne kobiety. Podczas wojny babka zaszła w ciążę z nieznajomym, przypuszczalnie wskutek gwałtu. Urodziła dziecko i oddała do adopcji. Po kilku miesiącach to dziecko umarło.
W ustawieniu Renata padła babce w ramiona i ze łzami i z głęboką miłością powiedziała: „Nie zbliżę się już nigdy do mężczyzny!" - i wtedy wystraszyła się, gdy dotarło do niej, co właściwie powiedziała.
Dobre kobiety i źli mężczyźni W baśni O wilku i siedmiu koźlątkach już w drugim zdaniu mówi się o tym, o co w tej historii chodzi. A mianowicie matka mówi do swoich dzieci: „Drogie dziatki, strzeżcie się wilka". Wilkiem jest ojciec. Biega stale po lesie, lubi się włóczyć i sam załatwiać swoje interesy. Jednak gdy przychodzi do domu, zamyka mu się drzwi, i wszystkie jego sztuczki, zmiany głosu i wyglądu, na nic się zdają. Ponieważ matka ostrzegła dzieci: „Nie wpuszczajcie ojca!". Jeśli nawet uda mu się znaleźć dostęp do dzieci, jedno z nich zdradzi go matce. Matka jest kochana, ojciec jest łobuzem, przed którym dzieci muszą się pilnować, żeby im nie zrobił krzywdy. Ale dla kogo cała historia kończy się naprawdę źle? Wilk ostatecznie płaci cenę. Baśń ta pokazuje w rodzinach wzorzec, który ciągnie się często przez wiele pokoleń: Kobiety są dobre, a mężczyźni źli. Dziadek był „wilkiem", ojciec jest „wilkiem" i syn też zostanie wilkiem. W rodzinach działa często „zaklęty kręg" w relacjach: Mąż robi coś lub zachowuje się tak, że żona i dzieci go nie szanują. Im bardziej jednak ojciec zostaje wykluczony, tym bardziej zachowuje się jak „wilk". Dla matki służy to jako pretekst, żeby ojca trzymać z dala od dzieci i od siebie. Głęboko w duszy jednak niektóre lub wszystkie dzieci trzymają z ojcem. Jeśli w związku jeden z partnerów oczernia drugiego, lekceważy go lub ma poczucie racji w stosunku do niego, wtedy może zewnętrznie przyciągnąć do siebie dzieci. Dusza jednak szuka wtedy wyrównania i pewnego rodzaju usprawiedliwienia dla wykluczonego partnera.
Męskie tragedie Alfred był rosłym i korpulentnym mężczyzną. Ciemna gęsta broda ukrywała jego rysy twarzy. Był rozwiedziony, a jego żona odmawiała mu kontaktu z dziećmi, z uzasadnieniem, że wywiera na nie zły wpływ. Czuł się bardzo samotny i szukał drogi, żeby kobiety po chwili bardzo szczęśliwego współżycia „nie wystawiały go ciągle za drzwi". W
ustawieniu rodziny pochodzenia jego ojciec znalazł się w narożniku zwrócony na zewnątrz, natomiast matka stała przed piątką dzieci i w pierwszej reakcji wzięła dzieci i utworzyły z nimi krąg. Gdy ojciec został odwrócony i musiał popatrzeć na żonę i dzieci w kręgu, najpierw się zezłościł, a potem znów się odwrócił jakby na przekór i otarł ukradkiem sobie kilka łez. Dalsze informacje pokazały dynamikę i tragedię mężczyzn w tej rodzinie. Rodzice ojca Alfreda stracili najmłodszego ukochanego syna w wypadku, gdy miał piętnaście lat. Chociaż nie byli najmłodsi, zdecydowali się na jeszcze jedno dziecko jako zastępstwo ukochanego syna. To był ojciec Alfreda. Dziadek jednak zaczął pić i ponoć więcej był w gospodzie niż w domu. Babcia poszła wtedy z piątką dzieci na gospodarstwo owdowiałej siostry. Dziadek sam oporządzał swoje gospodarstwo i wkrótce zmarł. Zapił się na śmierć. Ojciec Alfreda odszedł wcześnie od matki, żeby uczyć się zawodu z dala od rodzinnego miasta. Wcześnie się ożenił, a małżeństwo było na początku bardzo szczęśliwe. Jednak z każdym nowonarodzonym dzieckiem relacja rodziców stawała się coraz chłodniejsza. Ojciec był często w drodze w sprawach zawodowych i miał ponoć przy tej okazji kilka związków z kobietami. Alfred, najstarszy z rodzeństwa, bardzo kochał ojca. Co prawda bardzo cierpiał ze względu na częstą nieobecność ojca, z drugiej strony jednak cieszył się, gdy ojciec znów wyjeżdżał: „Wtedy przynajmniej panował w domu pokój". W wieku czternastu lat Alfred stracił ojca w wypadku samochodowym. W czasie podróży służbowej wjechał on na drzewo i zginął na miejscu. W ustawieniu rodzinnym dziadek i brak, który zginął, zostali postawieni obok ojca i naprzeciwko Alfreda. Mężczyźni spojrzeli na siebie bardzo poruszeni i spontanicznie padli sobie w ramiona. Po chwili uwolnili się z objęć, a terapeuta uporządkował rodzinę tak, jak gdyby rodzice się rozwiedli. Alfred stanął obok ojca i cieszył się, że może stać blisko niego.
Obrazy Mężczyzna, którego wszystkie dotychczasowe związki się nie udały, przypominał sobie pełen gniewu, że musiał jako nastolatek wysłuchiwać godzinami żalów swojej matki z powodu ojca. Ojciec miał dla syna dużo miłości i zainteresowania, jednak był w tej sytuacji bez szans. Zarzuty matki, mimo że były nieprzyjemne dla nastolatka, pozostawiły głębokie ślady w jego obrazie ojca. Lubił ojca, ale osądzał
go jako słabeusza. Dopiero gdy zrozumiał, że dokładnie ten osąd osłabia go samego i czyni podobnym do jego ojca, przeraził się, a jednocześnie poczuł się uwolniony. Możliwość zobaczenia ojca własnymi oczyma niezależnie od sposobu widzenia matki, otworzyła mu serce i mogła wreszcie popłynąć miłość do ojca. Jeśli matka wyklucza ojca, zostaje zakłócone nie tylko stosunek dziecka do ojca, lecz także do matki, ponieważ utrudnia ona dostęp do ojca. W ten sposób rozwijają się nieświadomie negatywne przekonania dotyczące bycia mężczyzną i kobietą oraz relacji między mężczyzną a kobietą, które oddziałują później na przyszłe związki, w jakie wchodzi dziecko.
Nieobecni Pewna kobieta opowiadała na przykład, że jej ojciec wrócił z wojny nerwowo chory i nie odnalazł się już w rodzinie. Większość czasu spędzał w komórce i był tam zupełnie odizolowany, „żeby dzieci nie uległy wpływowi jego choroby". Jej matka zawsze z żalem podkreślała, że sama musi wykonywać całą pracę. Ta kobieta cierpiała z powodu swojej relacji ze swoim mężem. Zarzucała mu, że nie troszczy się o dzieci. Ale bardzo szybko okazało się, że to ona nie chciała mu powierzyć troski o dzieci. Była głęboko przekonana, że tylko kobiety mogą utrzymać rodzinę. Pewien mężczyzna, Piotr, nie umiał się zdecydować, żeby zamieszkać razem ze swoją długoletnią przyjaciółką, chociaż ją bardzo kochał. Nie umiał sobie po prostu wyobrazić wspólnego życia w jednym mieszkaniu. Powód bardzo szybko wyszedł na jaw. Gdy Piotr miał pięć lat, jego ojciec wrócił do domu po długiej niewoli. Chłopiec przyzwyczaił się do bezpiecznego życia u matki i babki. A tu nagle przybył ten „obcy" mężczyzna, wychudzony, mroczny i wyczerpany. Piotr przypominał sobie, jak bardzo się wystraszył i że uciekł ze łzami. Wbrew swojej woli został przeniesiony z sypialni matki do swojego pokoju. Ojciec też nie pozostał długo w małżeńskiej sypialni. Wyprowadził się do pokoju na poddasze i poświęcił się, bezrobotny, przede wszystkim zbieraniu znaczków. Pojawiał się w kręgu rodziny na posiłki. Niekiedy pokazywał synowi z dumą swoją kolekcję znaczków. Jednak uczucia przynależności do ojca Piotr nigdy nie przeżył. Historia pewnej kobiety imieniem Clara jest bardzo podobna. Jej rodzice znali się bardzo krótko. Ojciec musiał pójść na wojnę. Na pierwszym urlopie rodzice się pobrali. Dziewięć miesięcy później
urodziła się Clara, rosła u matki i dziadków. Ojciec był jednym z ostatnich, którzy wracali z niewoli. Clara miała jeszcze dokładnie przed oczyma dworzec, na którym miesiącami - zawsze w określone dni - czekała długo na próżno na wytęsknionego tatę. Tuż przed jej piątymi urodzinami, ojciec przyjechał w końcu pociągiem. Clara sobie wyobrażała, jak to będzie cudownie, gdy „on" wreszcie będzie obecny. Jednak wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Ojciec był chory. Potrzebował spokoju, mówił niewiele i nie umiał odpowiedzieć właściwie na wylewną miłość swojej córeczki. Matka też zdawała się walczyć z wielkim rozczarowaniem. Dużo płakała, chociaż bardzo troszczyła się o ojca. Zamiast wymarzonego szczęścia zapanowały w domu milczenie, łzy, ostrożność i troski. Gdy półtora roku później ojciec wyjechał do sanatorium, Clara nie była smutna, lecz doznała ulgi. Z powodu tej ulgi miała poczucie winy jeszcze jako osoba dorosła. Zgodnie też z tymi przeżyciami z dzieciństwa Clara kształtowała swoje stosunki z mężczyznami: Marzyła o związku z mężczyzną. Na początku związki przebiegały zawsze cudownie. Jednak wkrótce mężczyźni okazywali się „rozczarowujący", tak iż odchodziła od nich z poczuciem winy. Często mężczyźnie pozostają za drzwiami, gdy z różnych powodów byli długo oddzielenie od rodziny, ze względu na sprawy zawodowe, długi pobyt w szpitalu, a przede wszystkim na wojnie i w niewoli.
Czego chcą mężczyźni Mężczyźni chcą zawszy tylko jednego. Ale czego mieliby chcieć poza tym? Seksualność między mężczyzną i kobietą jest najintymniejszym, najgłębszym i najdalej sięgającym zdarzeniem ludzkim w ogóle. Niezależnie o tego, jak o tym myślimy, ulegamy wszyscy w jakiejś formie tej wielkiej sile - najczęściej robimy to z przyjemnością i miłością. Nic więc dziwnego, że historie, które opowiadamy, mówią przede wszystkim o miłości i jej skutkach. Jednak w miłości i seksualności przeczuwamy też lęk i śmierć. Wiemy, że połączenie się mężczyzny i kobiety doprowadza ich do kresu, do wiedzy o wypędzeniu z raju i do poznania nagości, do bólu rodzenia i potu chronienia życia, do zmagania o miejsce w życiu i do walki, cierpienia i śmierci. Za wszelką wiedzą o naszej ograniczoności i zagrożeniu czujemy seksualność i miłość jako nieuniknioną, napędową siłę ludzkiej egzystencji.
Jest to nieuniknioność połączenia się mężczyzny i kobiety, która nas napawa również lękiem. Stąd niektórzy mężczyźni i niektóre kobiety wzbraniają się wejść w związek. Król Drozdobrody jest taką historią: Pewien król miał córkę, piękną nad miarę, ale tak dumną i pyszną, że nie chciała przyjąć żadnego z zalotników. Jednego po drugim odtrącała, drwiąc z nich przy tym bez litości. Ale szczególnie wyśmiała pewnego dobrego króla: „Zupełnie jak dziób drozda!" powiedziała i nazwała go królem Drozdobrodym. Ojciec rozgniewał się i poprzysiągł, że odda córkę pierwszemu żebrakowi, który przyjdzie do zamku. W ten sposób królewna musiała poślubić wędrownego grajka. Z nim musiała udać się do ubogiej chatki, musiała nauczyć się rozniecać ogień i gotować, a także wykonywać inne prace i zarabiać na utrzymanie. Jej żal przyszedł za późno: „O, ja nieszczęśliwa, czemum go nie chciała". W baśni żebrak okazuje się wspaniałomyślnym królem Drozdobrodym. Chociaż królewna nie czuje się go godna, on zatrzymuje ją jako swoją żonę i otacza bogactwem i zaszczytami. Przebrał się, żeby złamać jej dumę i ukarać pychę. Jednak jakie z tego musiało wyniknąć małżeństwo? Kobieta została zmuszona wziąć mężczyznę, którego wybrał jej ojciec. Miłość tu nie płynęła. A co ma zrobić żona ze wspaniałomyślnością swojego męża, która okazała się zwykłym środkiem wychowawczym?
Małżeństwo bez miłości Ulrike była niezamężna. Wielu mężczyzn starało się o nią, ale ona nie wyszła za żadnego. Cierpiała co prawda z powodu samotności, ale gdy mówiła o mężczyznach, wykrzywiała boleśnie i lekceważąco swoje piękne usta. Zapytana o ulubioną baśń z dzieciństwa odpowiedziała z uśmiechem Król Drozdobrody. Na uwagę, że ta historia oznacza „małżeństwo pod przymusem", które źle się kończy dla kobiety, Ulrike natychmiast spoważniała i opowiedziała zgorzkniałym głosem historię swojej matki: Matka wychowywała się jako najmłodsza córka na chłopskim gospodarstwie rodziców. Dwóch braci zmarło jako małe dzieci. Ponieważ nie było męskich potomków, ona musiała przejąć gospodarstwo. Żeby ściągnąć mężczyznę na gospodarstwo, poślubiła ulegając naleganiom ojca mężczyznę, który dopiero sprowadził się do wsi, którego prawie nie znała i nie kochała. Ten mężczyzna, ojciec
Ulriki, wkrótce ciężko zachorował i był zdaniem lekarzy bliski śmierci. Dlatego nie pracował, jednak nie umarł. Zamiast tego chodził często do gospody i miał wiele przyjaciółek. Matka sama musiała wykonywać całą robotę w domu i na gospodarstwie, milcząca i zgorzkniała. Dla dzieci była tą dobrą. Ojciec zaś został przez dzieci osądzany i obciążony odpowiedzialnością za stosunkowo wczesną śmierć matki. Przedwczesna miłość W zupełnie inny sposób dochodzi do więzi między mężczyzną i kobietą w baśni Braciszek i siostrzyczka. Tutaj dwoje dzieci bierze się za ręce i wyrusza w daleki świat. Kochają się i są przywiązani do siebie. Jednak „braciszek" dąży do seksualności. Może opanować się tylko przez chwilę i nie pić z zaczarowanego źródła, żeby nie stać się dla „siostrzyczki" dzikim zwierzęciem i jej nie rozszarpać. Z trzeciego źródła chłopiec pije i staje się jelonkiem. Żeby nie uciekł, dziewczynka zawiązuje mu złotą podwiązkę wokół szyi i prowadzi go na sznurze z sitowia. Jednak wie, że straci jelonka. Nie tak to kończy się w baśni, ale często w życiu. Temat Braciszka i siostrzyczki, w odniesieniu do dynamiki rodzinnej, oznacza: „Przedwczesną miłość". Chodzi o bardzo młodego mężczyznę i bardzo młodą kobietę, którzy mają piętnaście czy siedemnaście lat, którzy cierpiąc w swoich rodzinach odnajdują się i głęboko kochają. Kochająca dziewczyna broni się, jednak chłopiec nalega. W ten sposób dochodzi do powstania wczesnej więzi. Kto wymienia tę baśń, wiąże się sam często bardzo wcześnie. Pewna kobieta rozpromieniła się, gdy opowiadała, że w wieku czternastu lat poznała swego pierwszego przyjaciela i nigdy już tak nie kochała jak wtedy. Sam związek jednak odnosi się do wczesnej miłości matki. Często ojciec jest tym, z którym matka wcześnie się związała, najczęściej, ponieważ przyszło dziecko, i matka chce przejąć za to odpowiedzialność razem z ojcem. Gdy pojawią się pierwsze trudności w związku, wtedy matka robi się zła na ojca i zarzuca mu jego wczesne seksualne nalegania. Dziecko, chociaż samo jest owocem, wiąże się z matką. Ale wciąż kocha też ojca, i usprawiedliwia go zachowując się później dokładnie tak samo jak on.
Pierwsza miłość Przedwczesna miłość może się też dotyczyć matki i jej wczesnego ukochanego, a czasami też do wczesnej miłości ojca. Pewna kobieta została wcześnie oddana do babki. Z matką rzadko miała kontakt. Matka opuściła ojca zaraz po ślubie, jeszcze dwa razy wychodziła za mąż, miała wiele innych związków z mężczyznami i zginęła w wypadku w wieku czterdziestu lat. Dopiero podczas rodzinnej uroczystości po pogrzebie matki kobieta dowiedziała się o namiętnej młodzieńczej miłości matki. Ona i jej ukochany nie mieli jeszcze osiemnastu lat. Otrzymali specjalne zezwolenie na ślub, wtedy jednak młody mężczyzna zginął w górach. Pewien mężczyzna ustawiał swoją rodzinę aktualną. Był trzykrotnie żonaty, miał dzieci ze wszystkich związków i żył teraz z czwartą kobietą. Chciałby się z nią ożenić, ale ona nie chciała. Relacje w ustawieniu były niezwykle chaotyczne, i wszystkie kobiety były złe na tego mężczyznę. System został uporządkowany, najpierw pierwsza żona z dziećmi a potem druga żona z dziećmi i tak dalej. Teraz system wydawał się co prawda bardzo porządny, ale kobiety wciąż były bardzo złe na mężczyznę. Terapeuta zapytał o związek przed pierwszą żoną. Mężczyzna zaprzeczał mimo wielokrotnych pytań, aż z lekceważącym ruchem ręki powiedział, że miał młodzieńczą miłość, między piętnastym i siedemnastym rokiem życia. Był to intensywny seksualny związek. On opuścił swoją przyjaciółkę, żeby studiować za granicą. Potem dowiedział się, że przyjaciółka była w ciąży i w tajemnicy dokonała aborcji. Potem wyszła za mąż, ale wkrótce trafiła na psychiatrię. Ten mężczyzna wymienił Braciszka i siostrzyczkę jako swoją ulubioną baśń z czasów dzieciństwa, i w swoim pierwszym związku żył jakość wedle tej historii. Z kim był związany w swoim losie, nie było jasne. Jego rodzice pobrali się bardzo późno. O ich ewentualnych wcześniejszych związkach nic nie wiedział. Czerwony kapturek Na rodzinach ciążą niekiedy wstydliwe i skrzętnie ukrywane wydarzenia, w których mężczyzna uwodzi córkę, wnuczkę lub inne dziewczynki, żeby dostać to, czego jako mężczyzna zdaje się nie otrzymywać u swojej żony. Ta dynamika wychodzi niekiedy na jaw poprzez baśń o Czerwonym Kapturku.
Matka wysyła Czerwony Kapturek przez las do chorej babci, ma zanieść jej coś do jedzenia. O dziwo matka ostrzega córkę, żeby zachowywała się właściwie i nie opuszczała drogi, ale pozwala jej jednak iść niebezpieczną chyba drogę. Dziewczynka spotyka wilka, który z nią rozmawia i namawia do zrywania kwiatków, tak iż ma on czas, żeby przybyć do babci i ją pożreć. Przebrany jako babcia kładzie się w jej łóżku, czeka na dziewczynkę i cieszy się na młode, delikatne stworzenie, smakowity kąsek, który będzie mu lepiej smakować niż babka. Wszyscy znamy tę historię. I chociaż się to nasuwa, że to dziadek leży w łóżku babci, chętnie przymykamy na to oko. Czerwony Kapturek jest historią uwiedzenia. Najczęściej odnosi się do dziadka ze strony ojca, czasami też do dziadka ze strony matki lub innego dorosłego mężczyzny w rodzinie, na przykład do wujka. Bettina była w terapii z powodu lęków seksualnych. Na podstawie snów terapeutka wysunęła podejrzenie, że mogła zostać jako dziecko nadużyta seksualnie. Zapytała o to matkę, która potwierdziła to podejrzenie. Rodzice wyjeżdżając na urlop oddali ją do dziadków ze strony ojca. Gdy po powrocie odebrali dziecko, Bettina wykazywała przez jakiś czas poważne zaburzenia w zachowaniu i skarżyła się na koszmary senne. Rodzice unikali potem kontaktu z dziadkami. W tym przypadku baśń o Czerwonym Kapturku odnosiła się do samej Bittiny. Często jednak odnosi się do innych osób. cdn. Wykorzystanie Rosa po wymienieniu Czerwonego Kapturka jako swojej ulubionej baśni z czasów dzieciństwa wyraziła podejrzenie, że jako dziecko była wykorzystywana seksualnie przez swego ojca. Ustawienie jej rodziny jednak nie potwierdziło tego podejrzenia. Badając sprawę dowiedziała się, że ciotka, najstarsza siostra ojca, była wykorzystywana seksualnie przez dziadka. Trafiła potem do środowiska przestępczego, i rodzina zerwała z nią kontakt. Do tej ciotki należało więc domniemane nadużycie. Pewna kobieta w podeszłym wieku wymieniła Czerwony Kapturek jako swoją ulubioną baśń. Ale nie pojawił się żaden trop. Po skończonym warsztacie opowiedziała terapeucie coś, czego nie chciała powiedzieć wobec grupy. Wciąż jeszcze cierpiała z tego powodu, że jej ojciec całował z języczkiem ją, gdy miała trzynaście lat, i jej koleżanki.
Terapeuta zapytał, czy jej ojciec miał może siostrę, o której długo nic nie wiedział. Zdziwiona, Rosa potwierdziła, że rodzina dopiero niedawno się o tym dowiedziała. Dziadek miał przez swoim małżeństwem związek z pewną kobietą, z którą miał córkę. Najpierw dziadek żył u tej kobiety i dziecka, potem związek z powodu jakiegoś wydarzenia się rozpadł. Ta przyrodnia siostra zmarła w wieku trzynastu lat. Wtedy terapeuta powiedział: „Ją całował twój ojciec". Ta uwaga wydał się kobiecie przekonująca, i przyniosła jej wielką ulgę. Nie zawsze nadużycie seksualne musi rozegrać się w rodzinie. Pewien mężczyzna imieniem Herbert - zdziwiony bardzo tematem swojej ulubionej baśni - opowiedział historię, o której dowiedział się dopiero podczas warsztatu ustawień: Jego dziadek prowadzi spory zakład, w którym zatrudnionych było wiele praktykantek. Kilka z nich uwiódł. Został oskarżony i skazany z powodu uwiedzenia niepełnoletnich na wieloletnie więzienie. Dlatego ojciec w wieku szesnastu lat musiał wspólnie z babką prowadzić zakład. Herbert przyszedł na warsztat, ponieważ bardzo interesował się filmami i wydawnictwami pornograficznymi, wstydząc się tego przed swoją przyjaciółką i obawiając się o swój związek. cdn. Ludzką miarą Gerda przyszła do poradni małżeńskiej. Jej mąż i ona mieli problemy seksualne. Ona odmawiała mężowi. Nieliczne okazje, gdy spała z nim, prowadziły u niej do niemal panicznego poczucia winy. Szybko stało się jasne, że jakiś los z jej rodziny pochodzenia wtrąca się do jej małżeństwa. Zapytana o znaczące historie, wymieniła Czerwony Kapturek jako baśń dzieciństwa oraz film według Dürrenmatta W biały dzień jako historię współczesną. Jej matka wyprowadziła się nagle z domu zabierając ją i brata, a potem rozwiodła się z ojcem. Dopiero na krótko przed ślubem Gerdy matka opowiedziała jej, że ojciec, policjant, został oskarżony o gwałt na pewnej dziewczynie. Z braku dowodów został uniewinniony. Gdy w poradnictwie, a przede wszystkim na grupie ustawieniowej opowiadane są takie rzeczy, ogarnia wszystkich uczestników najczęściej dziwne uczucie. Czuje się, jakie procesy i zdarzenia drzemią pod powierzchnią normalnego życia. I można zrozumieć, że istnieją wydarzenia, które chciałoby się przemilczeć. Jest tak, jak gdyby w akcie woli chciaö się oderwać od takich obciążających
wydarzeń, po prostu zapomnieć i patrzeć do przodu. Dusza jednak idzie inną drogą. Pamięta niejako o wydarzeniach w systemie poprzez ich działanie, aż ofiara i sprawca spojrzą na siebie, aż w złym i w winie zostaną oni uczczeni i uszanowani jako przynależący do systemu. Nie możemy bez szkody odmówić zgody nawet na rzeczy niedobre. Zgoda nie oznacza pochwalania. Oznacza wolną od wszelkich osądów zgodę z mroczną stroną rzeczywistości. Następnym krokiem jest wtedy zostawienie wszystkiego bez chęci wstecznej interwencji oraz ludzka zgoda na przemijanie. Każdy zły los i wszelka wina musi po stosownym czasie móc przeminąć. cdn. Nieustraszeni Są mężczyźni, na których z pozoru nic nie robi wrażenia. W zaufaniu do siebie są niewzruszeni, przynajmniej na zewnątrz. Mają jakieś dokonania, a w swoich środkach nie zawsze są wybredni. Zdobywają królowe, jak kot w butach, nawet jeśli za pomocą nie całkiem czystych metod. Zwyciężają olbrzymów, jak dzielny krawczyk. Nie boją się ani śmierci, ani diabła, jak ten, który wyruszył w świat, żeby poznać strach. Albo wędrują ze stoliczkiem nakryj się, złotodajnym lub kijem samobijem w worku. Tylko w stosunku do kobiet ciężko im stawić czoła. Dzielnemu krawczykowi brakuje ojca. Matuli co prawda obiecuje, że weźmie od niej powideł, jeśli wejdzie ona po wąskich schodach na górę. Ale gdy wdrapała się do jego izdebki, bierze on tylko tyle powideł, ile potrzeba na jedną kromkę. Dlatego się jest na niego zagniewana. Ale dzielny krawczyk przeżywa olśnienie. Za jednym zamachem zabija siedem much na chlebie posmarowanym powidłami. To wystarczy, żeby czuł się jak bohater i wyruszył w świat szukać szczęścia. Nie jest silny, ale przebiegły. Dlatego przy odrobinie szczęścia i rozumu zwycięża olbrzymów i rozwiązuje zadania, które stawia mu król, a które wydają się wystarczająco trudne, żeby nie musieć dać mu obiecanej królewny. Ale na koniec królowi nie pozostaje nic innego. W ten sposób dzielny krawczyk osiąga cel swoich pragnień. Sprawa ma tylko jeden słaby punkt, bohatera żyje w ciągłym strachu, że żona mogłaby odkryć, iż nie jest królewskim synem, lecz tylko biednym krawcem. Tak czują się hochsztaplerzy. cdn.
Kłamca Marc przyszedł na warsztat ustawieniowy ze swoją towarzyszką życia, Eriką. Określili się jako para w kryzysie. Marc cierpiał z tego powodu, że Erika często mówiła o rozstaniu, a on nie wiedział dlaczego. Erika była zdania, że właśnie to jest powodem: on nie chce lub nie umie jej zrozumieć. Ona przyłapywała go ciągle na kłamstwach, krętactwach i małych oszustwach. Stale się wypierał, a gdy nie mógł już czemuś zaprzeczyć, zbywał sprawę jako żart. Marc cały czas się uśmiechał rozbawiony, gdy jego przyjaciółka o tym mówiła. Wydawało się naprawdę, że zupełnie nie rozumie, o czym ona mówi i chociaż była dla niego ważna, nie widział tego, co uważała za odpychające w nim. Przy pytaniu o literackie historie wymienił bardzo spontanicznie i z uśmiechem Dzielnego krawczyka. Matka Marca była Argentynką, ojciec Niemcem, wychowywał się w Buenos Aires. Gdy miał pięć lat, okazało się, że jego ojciec, który pracował jako lekarz w klinice, wcale nie ukończył studiów medycznych w Niemczech. Został natychmiast zwolniony, i zanim doszło do procesu, uciekł z rodziną do Niemiec, gdzie raz jeszcze poślubił swoją żonę i przyjął jej nazwisko. A więc to ojciec był dzielnym krawczykiem z baśni. Gdy terapeuta w czasie ustawienia kazała przedstawicielowi ojca głęboko pokłonić się przed innymi lekarzami z kliniki w Buenos Aires, Marc spoważniał i robił wrażenie bardzo głęboko poruszonego. Hochsztapler Pewna kobieta imieniem Petra szukała porady. Czuła się do tego zmuszona z powodu „nieodpartej potrzeby wyolbrzymiania wszystkiego". „Jest to jak przymus", mówiła. „Zanim potrafię coś rzeczywiście pomyśleć na jakiś temat, ozdabiam to i czynię wszystko większym i bardziej znaczącym, niż jest. Gdy ludzie w moim otoczeniu poznając później prawdę, zaczynają mnie unikać". Na podstawie informacji z historii rodziny jasne stały się powody jej zachowania. Miała przyrodniego brata z pierwszego małżeństwa ojca. Matka tego chłopca zmarła, gdy miał cztery lata. Najpierw trafił do matki swego ojca. Potem ojciec poślubił matkę Petry, ona jedna nie radziła sobie z dorastającym chłopcem. Gdy skończył piętnaście lat, ojciec musiał oddać go do ośrodka dla trudnej młodzieży. W wieku osiemnastu lat przyrodni brat trafił do więzienia jako młodociany
hochsztapler. Powtarzało się to wielokrotnie, a w wieku trzydziestu lat zmarł na przedawkowanie heroiny. Los brata zawsze bardzo poruszał Petrę. Z lojalności do swej matki zrezygnowała ona jednak z kontaktów z nim. Gdy Petra zobaczyła swoje zachowanie w perspektywie historii swego brata, odkryła natychmiast jego bolesny sens i jednocześnie doznała wielkiej ulgi. Nie wszyscy, którzy podają Dzielnego krawczyka jako swoją historię, są związani wewnętrznie z hochsztaplerem. Niektórzy odnajdują w tej historii po prostu uczucie, które zbudowali w relacji do matki. Być może ojciec nie żyje, a chłopiec obiecuje matce: „Nie bądź smutna, pomogę ci zamiast ojca, jak potrafię". Jednak czuje, że tego nie potrafi i nie chce. Stąd zachowuje pozór bojąc się, że inni, przede wszystkim jego późniejsza żona, mogą odkryć, że on nie umie dotrzymać tego, co obiecał. Poznać strach dzięki kobiecie Baśń o Kocie w butach stanowi swoisty ekran, na którym pokazuje się to, że w rodzinie ktoś przez oszustwo doszedł do dobrobytu. Pewien młody człowiek trafił z powodu psychozy na psychiatrię, po żmudnych poszukiwaniach dowiedział się, że jego dziadek jako administrator kliniki sprzeniewierzył pieniądze i za to siedział dwa lata w więzieniu. Inny mężczyzna, który odziedziczył po ojcu sieć piekarń, prowadził je przez jakiś czas, a potem z powodu częstych depresji i dotkliwych bólów głowy sprzedał je, dowiedział się później, że jego ojciec nabył wszystkie te piekarnie podczas wojny za bezcen od pewnego maklera. Były to piekarnie należące do Żydów, którzy trafili do obozów koncentracyjnych lub które zmuszeni byli sprzedać, żeby zdobyć pieniądze na ucieczkę. Gdy opowiedział o tym swojej żonie, ona nie chciała o tym nic wiedzieć i zażądała od niego, żeby on nigdy o tym nie opowiadał ich córce. Bajka o jednym takim, co wyruszył w świat, żeby strach poznać prowadzi do innego męskiego tematu. Mowa jest w niej o kimś, kto nie umie porozumieć się z ojcem. W przeciwieństwie do swoich zaradnych i pilnych braci jest on głupi i nic nie rozumie, ponieważ nie chce się niczego uczyć. Dlatego ojciec ma z nim problem. Tylko jednego chce się w końcu nauczyć, strachu. Może przy tej okazji dojdzie do czegoś. Ale nie udaje mu się. Nie ważne jak się stara, wystawia na największe i najstraszniejsze niebezpieczeństwa, nie czuje strachu i przerażenia. W
końcu dzięki swej nieustraszoności wyzwala zamek, a król daje mu swoją córkę za żonę. „Rad jestem ogromnie" odpowiada królowi, „ale wciąż jeszcze nie wiem, co to strach". Tak często powtarza swoje powiedzenie, że znudził swoją małżonkę. Nocą, kiedy młody król spał, jego małżonka ściągnęła z niego kołdrę i chlusnęła całym wiadrem zimnej wody z kiełbiami, które zaczęły się trzepotać wokół po łóżku. A wtedy młody król jak się nie zerwie, jak nie wrzaśnie: „O rety, jak mi straszno, miła żonko! Teraz wreszcie wiem, co to strach!". Mężczyźni, którzy kochają tę baśń, są zazwyczaj w życiu nieustraszeni i mają znaczące osiągnięcia. Ale z kobietami mają trudności. U nich uczą się strachu. Muszą się w swoim życiu nauczyć, żeby wziąć kobietę. Często mają serdeczną relacje z swoją matką, ale chłodną z ojcem. Tułając się po świecie Mężczyźni, którzy kochają Bajka o jednym takim, co wyruszył w świat, żeby strach poznać są zazwyczaj w życiu nieustraszeni i mają znaczące osiągnięcia. Ale z kobietami mają trudności. U nich uczą się strachu. Muszą się w swoim życiu nauczyć, żeby wziąć kobietę. Często mają serdeczną relacje z swoją matką, ale chłodną z ojcem. Ojciec Herberta stracił swoją matkę w wieku szesnastu lat. Dziadek ponownie się ożenił. Macocha była życzliwa do syna obcej kobiety, ale ojciec nie wiedział, co ma zrobić z synem. Dlatego ojciec Herberta wyszedł z domu i długo włóczył się po świecie. W końcu poznał matkę Heribeta, córkę fabrykanta, i przejął fabrykę. Jego dawna pogodność i lekkość zniknęły wraz z małżeństwem. Herbert czuł się jak jego ojciec. Również on po studiach przez wiele lat zjeździł świat. Teraz bał się oczekiwania ze strony swojej przyjaciółki, żeby się ożenić. Inny mężczyzna, Klaus, opowiadał, że jego ojciec jako jeden z nielicznych wrócił spod Stalingradu. Zawsze ze śmiechem opowiadał najstraszniejsze rzeczy z wojny. Gdy niespodziewanie wrócił do domu Klaus był wtedy pięcioletnim chłopcem - ojciec zastał matkę z innym mężczyzną, z „wujkiem". Wyrzucił tego mężczyznę z mieszkania. Jednak związek z matką tym samym skończył się. Rodzice co prawda pozostali ze sobą, ale ojciec opowiadał Klausowi na starość, że matka nigdy się już z nim nie położyła do łóżka. Klaus miał jako drugą historię dzieje Odyseusza. Ponieważ Odyseusz był jako wódz na wojnie trojańskiej i z powodu pełnego przygód powrotu był długo nieobecny w
domu. Gdy wrócił do swego pałacu, musiał najpierw wypędzić zalotników, którzy oblegali jego żonę. Klaus cierpiał z tego powodu, że nie był obecny przy śmierci swego ojca. Syn trzymał się od niego zawsze z daleka i czuł się obcy i zawsze pragnął, żeby się do niego zbliżyć. W ustawieniu jego rodziny było widać, że Klaus reprezentował ówczesnego kochanka swojej matki. To wyobcowało go od ojca. Jednocześnie spotkało go coś podobnego w jego związku jak ojca. Również jego żona unikała kontaktów seksualnych z nim. W tym był mu bliski. Jak dogodzić kobiecie? W baśni o Stoliczku nakryj się, złotodajnym ośle i kiju samobiju mężczyźni w inny sposób uczą się u kobiety strachu: zostają wygnani. Ponieważ koza twierdzi, że nie była przez synów krawca należycie pasiona. Po rowach skakałam, i trawki szukałam, lecz nie było ni ździebełka. I nie najadła się. Dlatego synowi opuszczają dom, chociaż koza kłamie. Ale jak na dobrych synów przystało: Gdy wracają do domu, przynoszą coś, co pozwoli zapomnieć biedę: stół, który nie przestaje nakrywać się potrawami, osła, który pluje złotymi talarami i kij, który wypędza złodziei. Koza zaś, która była winna, że krawiec wygnał swoich synów, bardzo się zawstydziła i ukryła. Mężczyźni pamiętający tę historię jako skrypt, bardzo się starają, żeby kobietom dogodzić. Ale to nie jest honorowane. Jeśli mają córkę, to jest ona zagrożona bulimią. Ponieważ w takiej rodzinie matka mówi dzieciom: „Od ojca nie pochodzi nic dobrego". Leonard przyszedł na terapeutyczną grupę ustawieniową, żeby „pracować nad sobą". Jego żona zmusiła go do udziału w kursie, żeby w końcu nauczył się wyrażać swoje uczucia i bardziej troszczył się o rodzinę. Leonard jako fizyk miał dobrą posadę w instytucie badawczym. Żeby dorobić, przyjmował prace zlecone. Chociaż się bardzo starał, nie mógł dogodzić swojej żonie i swoim trzem córkom. Chętnie szukał winy u siebie. Wszystkie trzy córki cierpiały na bulimię. Zapytany, co wydarzyło się w jego rodzinie pochodzenia, opowiadał ze łzami w oczach, jak jego matka ciągle czyniła zarzuty jego ojcu, że tak mało przynosił pieniędzy do domu i tylko z największym trudem potrafiła wyżywić rodzinę. Co prawda zawsze jakoś starczyło, ale matka nie była nigdy zadowolona. Dopiero po swoim ustawieniu rodzinnym powiedział, że bez wiedzy swojej żony wciąż wysyła
znaczne sumy pieniędzy swojej starej matce, ponieważ jej renta jest podobno bardzo mała. Kruk Cały szereg baśni odnosi się do rodzeństwa, które utraciło w rodzinie swoje miejsce, albo mówi o młodszym rodzeństwie przekonanym, że musi uratować swoich braci lub swoje siostry. W historii O siedmiu krukach ojciec przeklął siedmiu synów. Mieli przynieść wody ze studni do ochrzczenia małej siostrzyczki, dawno wytęsknionej i wreszcie urodzonej, ale tak słabej, że trzeba było ją natychmiast ochrzcić, żeby nie umarła bez chrztu. Jednak bracia się pokłócili, dzbanek wpadł do wody i zatonął. Stali nad źródłem nie wiedząc, co robić, i żaden nie miał odwagi pójść do domu. Przekleństwo ojca zmieniło braci w siedem kruków. Dla rodziców w ich wielkiej rozpaczy po utracie synów pociechą była malutka córeczka, która od tego dnia stała się silna i zdrowa i z każdym dniem piękniała. Jednak los jej braci został przed nią zatajony. Tylko przez przypadek usłyszała od ludzi, że właściwie jest winna nieszczęścia braci. Wtedy dziewczynka wyruszyła w drogę, żeby ich wybawić. W realiach rodzinnych historia ta odnosi się często do starszego rodzeństwa, które wcześnie zmarło lub musiało odejść z rodziny i czasami nie było nawet wymieniane. Pewna kobieta opowiadała na przykład, że długo nic nie wiedziała o dwóch braciach z pierwszego małżeństwa swojego ojca. Wraz z jej narodzeniem ojciec zerwał kontakt z tymi synami. Dowiedziała się o tym w wieku dwudziestu lat, ponieważ potrzebowała metryki urodzenia do ślubu i trafiła na ślad braci, natychmiast ich odszukała. Inna kobieta opowiadała, że jej matka miała dwanaście poronień, zanim ona przyszła na świat. Łabędzie W baśni O sześciu łabędziach król chce ukryć siedmioro dzieci z pierwszego małżeństwa przed swoją złą, drugą żoną. Ona jednak wpada na jego trop i zamienia sześcioro z nich w łabędzie. Tylko córeczce nic się nie stało. Dlatego wyrusza na poszukiwanie i po groźnej dla niej historii wybawia swoich sześciu braci. W większości przypadków ta historia odnosi się do rodzeństwa, które po śmierci matki i ponownym ożenku musiało odejść z domu lub które pochodzi z wcześniejszego małżeństwa ojca, ale matka dziecka z drugiego
małżeństwa nie chce, żeby jej mąż miał kontakt z wcześniejszymi dziećmi. Czasami ta baśń odnosi się do niepełnosprawnego brata. Ponieważ w baśni siostra wybawia braci przez to, że nie mówi ani nie śmieje się przez sześć lat i dla braci musi robić koszule z astrów. Gdy zarzuca zmienionym w łabędzie braciom koszulki, nie całkiem udaje się to przy szóstym bracie, i dlatego pozostało mu łabędzie skrzydło. Niechciane dzieci Temat „oddanych dzieci" widać wyraźnie w baśniach Roszpunka i Titelitury. Historie takie jak Diabeł z trzema złotymi włosami, Księga dżungli i Kuba Guzik mówią o znalezionym dziecku względnie o dziecku oddanym do adopcji lub pod opiekę. Brzydkie kaczątko opowiada o podrzutku. Jaś i Małgosia opowiada o jednym dziecku lub wielu dzieciach, które wcześnie muszą opuścić rodzinny dom, żeby rodzice mogli przeżyć. Na pierwszy rzut oka ten problem nie jest tak wyraźny w baśni Pani Zima: Pewna wdowa miała dwie córki, jedna jest ładna i pracowita, druga zaś leniwa i brzydka. Matka jednak kocha bardziej brzydką i leniwą, ponieważ ona jest jej „rodzoną" córką. Tak zaczyna się ta historia. Piękna i pracowita córka zostaje odrzucona z powodu niemożliwego do rozwiązania zadania i staje się przy tym „złotą panienką", cała jest okryta złotem. Brzydka i leniwa córka chce też osiągnąć złoto i szczęście i pójść drogę złotej panienki. Ale staje się przy tym „osmoloną panienką", cała jest oblana smołą. Gdy ktoś wymienia tę historię jako swoją ulubioną baśń, można po prostu zapytać, jaka kobieta w rodzinie miała wielkiego pecha. Ponieważ ta historia jest najczęściej umiejscowiona w życiu po stronie nieszczęścia lub tam, gdzie stało się coś niedobrego. Jednak Pani Zima odnosi się w realnym życiu najczęściej dużo precyzyjniej. Trzeba patrzeć na córkę, która nie jest „rodzona". Istnieje bowiem dziecko, które ojciec wniósł z wcześniejszego związku i którego druga kobieta chce się pozbyć. W obliczu tego losu swej siostry faworyzowane dziecko nie ma śmiałości wziąć swego szczęścia. Staje się pechowcem. Odczarowujące rozwiązanie polegałoby na tym, że obie siostry ręka w rękę żyją swoim życiem, poza złotem i smołą.
Pech Na grupie terapeutycznej pewna kobieta wymieniła „złotą panienkę i osmoloną panienkę" jako swoją ulubioną baśń, wtedy terapeuta zapytał, kto jest „rodzoną" córką. Kobieta ta, imieniem Berta, opowiedziała następującą historię: „Miałam w moim życiu wielkiego pecha, w moich związkach i w pracy zawodowej. Z matką miałam zawsze bardzo złe stosunku. Ona co prawda zawsze chciała dla mnie jak najlepiej, ale stale zmuszała mnie do robienia rzeczy, których nie chciałam. Gdy miałam dziewięć lat, zadzwoniła kiedyś do drzwi jakaś starsza ode mnie dziewczynka. Chciałam wybiec z mojego pokoju, żeby zobaczyć, kto to przyszedł. Ale moja matka odesłała mnie natychmiast do pokoju dziecinnego i zabroniła mi z niego wychodzić. Potem słyszałam w salonie przez dłuższą chwilę podniesione głosy. Nie rozumiałam, o czym rozmawiano, oprócz ostatniego zdania mojej matki, które musiała pewnie głośno wykrzyczeć: „Znikaj i więcej się tutaj nie pokazuj". Dziewczynka wyszła z naszego domu, a z okna mojego pokoju widziałam ją jak odchodzi. Gdy wieczorem odważyłam się zapytać matkę, kto to był, odpowiedziała krótko, że była to daleka krewna, i więcej nie muszę wiedzieć. Dopiero jak miałam trzydzieści lat, dowiedziałam się przypadkowo, że mój ojciec był żonaty przed moją mamą i że miał w tym małżeństwie dwie córki. Jedna z nich była najwidoczniej wtedy u moich rodziców i prosiła mojego ojca o pieniądze. Mój ojciec nie żyje, a ja nie wiem, czy i gdzie są moje siostry".
Przyrodnia siostra Inna kobieta, która z błyskiem w oku wymieniła Panią Zimę jako swoją ulubioną historię z czasów dzieciństwa, też bardzo szybko odkryła, z kim była związana poprzez tę baśń. Christine pochodziła z trzeciego małżeństwa swego ojca. Pierwsze małżeństwo było bezdzietne. Z drugiego Christine miała przyrodnią siostrę. Siostra ta, który była dużo starsza, niż ona, mieszkała na początku z nimi. Christine nie umiała jej sobie jednak przypomnieć. Była jeszcze bardzo mała, gdy siostra musiała odejść, ponieważ nie rozumiała się z matką Christiny. Christine nie miała żadnego kontaktu ze swoją siostrą. Po warsztatach ustawieniowych odszukała swoją siostrę i spotkała się z nią kilka razy. Od tej pory zniknęło u niej przekonanie, że nigdzie i z nikim nie może pozostać na stałe.
Wykluczone rodzeństwo jest częstym tematem ustawień rodzinnych. A niektóre ustawienia działają jak ponowne połączenie rodziny. Dusza nie spocznie, aż wszyscy, którzy należą do rodziny, nie będę razem. W wielu listach po warsztatach ustawieniowych uczestnicy piszą o odnalezionym rodzeństwie. I najczęściej to odnalezienie przebiega bardzo serdecznie i wyzwalająco. Trzymanie się razem rodzeństwa, jeśli się udaje, ma w sobie coś bardzo uzdrawiającego, integrującego i lekkiego, zwłaszcza gdy relacja z rodzicami jest obciążona przez ich los. Zmarłe rodzeństwo Wykluczone rodzeństwo jest częstym tematem ustawień rodzinnych. A niektóre ustawienia działają jak ponowne połączenie rodziny. Dusza nie spocznie, aż wszyscy, którzy należą do rodziny, nie będę razem. W wielu listach po warsztatach ustawieniowych uczestnicy piszą o odnalezionym rodzeństwie. I najczęściej to odnalezienie przebiega bardzo serdecznie i wyzwalająco. Trzymanie się razem rodzeństwa, jeśli się udaje, ma w sobie coś bardzo uzdrawiającego, integrującego i lekkiego, zwłaszcza gdy relacja z rodzicami jest obciążona przez ich los. Do wykluczonego rodzeństwa należą często dzieci wcześnie zmarłe. Ból, gdy dzieci, które przecież stoją dopiero na początku swojego życia, muszą już odejść w śmierć, jest dla rodziców często prawie nie do zniesienia. Dlatego chcą zapomnieć ten los i czasami też przemilczeć. Jednak w historiach i pieśniach, które opowiadają żyjącym dzieciom, mówią o tym, co ukryte i pozwalają swoim dzieciom, nawet jeśli nie całkiem świadomie, to jednak w sercu mieć udział w ich bólu i ich tęsknocie. Na ustawieniach jest to zawsze bardzo poruszający moment, gdy wcześnie zmarłe dzieci zostają wzięte w ramiona przez rodziców i rodzeństwo i gdy zostaje wyrażona żałoba i dostają swoje miejsce w szeregu rodzeństwa. Przede wszystkim dziecko, które przyszło na świat po wcześnie zmarłym rodzeństwie, czuje wtedy ulgę. Ponieważ musi najczęściej reprezentować zmarłe dziecko, dopóki ono nie zostanie zobaczone i nie zostanie uczczone w śmierci przez miłość. Pewną kobietę pociągała szczególnie Calineczka. Nie mogła sobie przypomnieć tej historii, ale pamiętała obraz, który znajdował się na okładce: maleńka śliczna dziewczynka, śpiąca na pływającym liściu lilii wodnej. Jej matka urodziła w pierwszym małżeństwie syna, który zmarł bezpośrednio po porodzie. Wtedy wcale nie chciała mieć dziecka i
dopiero na krótko przed urodzeniem zauważyła, że była w ciąży. Z tym przyrodnim bratem była związana ta kobieta. „Dla ciebie wyruszyłam w podróż mojego życia!". W tym zdaniu odnalazła bliskość ze swoim bratem i jednocześnie uwolnienie. W ustawieniu jej rodziny aktualnej było widać, że w zastępstwie swojego wcześnie zmarłego brata ciągnie swojego najstarszego syna do siebie i w krąg swoich wpływów. Teraz mogła wziąć brata do serca i uwolnić syna. W kołysance Czy wiesz, ile gwiazdek świeci Pan Bóg liczy wszystkie istoty, żeby mu żadnej nie brakowało. Ale jednej brakuje. Muszka nie przebudziła się do życia, a dziecko nie wstało rano z łóżeczka. To jest właściwy sens tej bardzo melancholijnej kołysanki. A w piosence Dobry wieczór, dobranoc słychać ukryte przeświadczenie, że były dzieci, których Bóg rano nie zbudził. Izabella przypomniała sobie, że w wieku przedszkolnym nigdy nie mogła zasnąć, zanim matka nie usiadła przy jej łóżeczku i nie zaśpiewała tej piosenki. Miała starszego brata, który zmarł w wieku dwóch lat. A jak ona miała cztery lata, zmarła jej młodsza siostra zaraz po urodzeniu.